W 2001 r. sumy wydatkowane na potrzeby diecezji sięgnęły 6,5 mln zł (część tej kwoty stanowią środki publiczne). Około 12 tys. osób skorzystało z pomocy Caritas, pełnionej w dużej mierze przez wolontariuszy (ok. 1200 osób).
Niemałą siłą są parafialne zespoły Caritas, których zadaniem jest reagowanie na bieżące sprawy w terenie. W diecezji kieleckiej istnieje 90-100 zespołów Caritas, mniej więcej posiada go co trzecia parafia. Najbardziej dynamiczne zespoły są m.in. w: Miechowie, Kielcach (np. św. Józefa, św. Jadwigi, Świętego Krzyża), Włoszczowie, Iwanowicach, Szczekocinach, Jędrzejowie (Świętej Trójcy).
* * * Caritas, choć niewątpliwie największy nośnik i realizator idei jałmużny, nie jest instytucją jedyną. Ks. Stanisław Słowik, dyr. Caritas kieleckiej, wskazuje na instytucje stricte katolickie, rekrutujące się w dużej mierze z osób świeckich bądź świeckie, które także w swym rodowodzie mają katolickie korzenie. W ramach tej pierwszej grupy można wymienić: Świętokrzyskie Stowarzyszenie Akademickie, Stowarzyszenie Rodzin Katolickich. Wśród instytucji świeckich w pierwszym rzędzie są: Towarzystwo Dobroczynności, Towarzystwo Pomocy im św. Brata Alberta; Fundacja Gospodarcza im. św. Brata Alberta, Konferencja Stowarzyszenia św. Wincentego a` Paulo. Wymienione instytucje realizują ideę jałmużny niejako statutowo. Głodnych nakarmić, spragnionych napoić, nagich przyodziać, podróżnych w dom przyjąć... - to wciąż aktualne dla nich wskazania, a nie tylko katechizmowe regułki.
* * * Doświadczenie uczy, że chętniej powierzamy nasz grosz czy dar rzeczowy instytucjom, które potrafią nim sensownie zagospodarować. Życie Kościoła toczy się zespołowo, nie ma więc obowiązku i możliwości robić wszystkiego samemu. Wiem, że są ludzie, którzy mój dar serca zbierają, segregują, przekazują w odpowiednie ręce. Czy to znaczy, że osobista jałmużna jest przeżytkiem?
Ależ nie! Wokół nas jest wiele ludzi nieraz tuż obok, po sąsiedzku, którzy wstydliwie skrywają swą biedę. Umieć ich dostrzec, ba - umieć im dyskretnie pomóc, to gest prawdziwie nieocenionej jałmużny. Zauważyć w szkole dziecko, które nie jeździ na basen, wycieczki, nie chodzi z klasą do kina, bo rodziców na to nie stać. - Zaproponowaliśmy tej pani, że my, rodzice dzieci z tej samej klasy, będziemy jej dziecko wozić na koszt innych, zorganizowaliśmy trochę ubrań, chyba nawet zaprzyjaźniliśmy się - opowiada Roman z podkieleckiej parafii. - Pokazała mi rachunki niepłacone od kilku miesięcy, niewykupione recepty dla męża po operacji. Zaproponowałem mycie okien w firmie, potem ktoś z kolegów zatrudnił ją do pilnowania dzieci. Kobieta stanęła na nogi - opowiada właściciel firmy handlowej z Kielc. - Bo nam nikt nie wierzy, że jesteśmy już na dnie - kolejka pod Caritas faluje nerwowo, nędznie odziane postacie wzbudzają - litość? Brak zaufania?
No właśnie, według badań OBOP ok. 50 proc. żebraków to pospolici oszuści, naciągacze. Dlatego paradoksalnie ten z wywieszką "zbieram na piwo" wyżebra więcej niż ów, co "zbiera na operację". Mam prawo czuć się źle jako osoba wykorzystywana i oszukana, więc nie daję na ulicy. Ale czy "daję" coś w ogóle? Czy jałmużna ma dla mnie jedynie staroświeckie skojarzenia i negatywne konotacje? A może zagnieździło się we mnie skąpstwo, kamuflowane różnymi usprawiedliwieniami? Tymczasem biedni są naprawdę wśród nas: bezdomni, żebracy, głodni, wzgardzeni, zapomniani przez najbliższych i społeczeństwo, ofiary nałogów, poniżeń i upokorzeń. Bardzo potrzeba nam mądrości serca, które podpowie, jak dzisiaj w Wielkim Poście 2002 zdobyć się na "konkretny gest miłości okazanej człowiekowi w potrzebie, dostrzegając w nim oblicze Chrystusa" (z orędzia Jana Pawła II na Wielki Post 1998).
Więcej na następnej stronie