Niedziela Palmowa
Kazania pasyjne 2003
Dając możliwość zapoznania się z ubiegłorocznymi rozważaniami, proponujemy w tym roku w ramach kazań pasyjnych spojrzenie na cierpienie z innej strony. Zatytułowaliśmy cykl rozważań pasyjnych „Ból pojednania”. Ich głównym wątkiem będzie sakrament pokuty i pojednania.
Z przyjemnością patrzy się na ludzi, którzy się dobrze wyspowiadali. Wstają od kratek konfesjonały nie tylko z ulgą na twarzy. W ich oczach pojawia się szczera, głęboka radość. Wyglądają, jakby nagle od wewnątrz zostali rozjaśnieni jakimś szczególnym światłem. Poruszają się lekko, jakby nie tyle schudli o kilkanaście kilogramów, ile zrzucili z ramion wielki, niechciany przygniatający ich do ziemi ciężar.
Jednak sakrament pokuty i pojednania nie kończy się na wyznaniu grzechów, wysłuchaniu nauki i uzyskaniu rozgrzeszenia. Jest jeszcze jeden, piąty warunek spowiedzi. Nosi nazwę zadośćuczynienia i wcale nie jest łatwy i bezbolesny. Czasami człowiek musi się bardzo namęczyć i znieść sporo cierpień, aby naprawdę zadośćuczynić za popełnione zło.
Czasami można się niesłychanie zdziwić. Bywa, że spodziewamy się czegoś w konkretnym miejscu, sięgamy niemal z zamkniętymi oczami, koncentrując uwagę na czym innym, i... Tak mniej więcej czuje się człowiek, który w fundamentalnej, klasycznej książce Adrienne von Speyr szuka rozdziału poświęconego zadośćuczynieniu. Nie ma. Jest spory rozdział o nauce udzielanej przez spowiednika, jest kilka stron o rozgrzeszeniu, a o zadośćuczynieniu – właściwie ani słowa. Są tylko uwagi na temat odprawienia pokuty. Ale zadośćuczynienie, to coś więcej niż tylko odprawienie zadanej przez spowiednika pokuty.
Zadośćuczynienie należy do nienaruszalnej struktury sakramentu pokuty i pojednania. Katechizm Kościoła Katolickiego wyjaśnia: „Mimo zmian, którym w ciągu wieków ulegały układ i celebracja tego sakramentu, można dostrzec tę samą podstawową strukturę. Obejmuje ona dwa istotne elementy: z jednej strony akty człowieka, który nawraca się pod działaniem Ducha Świętego, a mianowicie żal, wyznanie grzechów i zadośćuczynienie, a z drugiej strony działanie Boże za pośrednictwem Kościoła. Kościół, który przez biskupa i jego prezbiterów udziela w imię Jezusa Chrystusa przebaczenia grzechów i ustala sposób zadośćuczynienia, modli się także za grzesznika i pokutuje razem z nim. W ten sposób grzesznik jest uzdrowiony i ponownie przyjęty do komunii kościelnej”. To Kościół ustala sposób zadośćuczynienia! Zdaje się, że wielu spowiedników, zadając przysłowiowe „Trzy Zdrowaśki, jeśli nie będziesz akurat zmęczony”, zapomina o tym ważnym akcie Kościoła.
Znakomity teolog, ks. Andrzej Zuberbier, podkreślał, że pragnienie i wola zadośćuczynienia za grzechy jest, wraz z żalem za nie i ich wyznaniem na spowiedzi, istotnym elementem nawrócenia: zerwania z grzechem i poprawy. Chęć zadośćuczynienia za popełnione winy jest czymś tak zrozumiałym i naturalnym, jak żal za grzechy i ich wyznanie. Jest czymś oczywistym dla każdego, kto szczerze przystępuje do spowiedzi. Jeśli wyrządza się komuś krzywdę, a później żałuje tego, to pragnie się tę wyrządzoną krzywdę naprawić. Proste. Jeśli dziecko sprawi rodzicom przykrość, stara się nie tylko ich przeprosić, lecz także zadośćuczynić im przez swoje lepsze postępowanie czy przez jakąś celowo sprawioną im przyjemność. Tak jest zazwyczaj między ludźmi, którzy się kochają.
Wiadomo, że wiele grzechów przynosi szkodę bliźniemu. Dlatego człowiek pragnący nawrócenia wie, iż należy uczynić wszystko, co możliwe, aby ją naprawić. Co to znaczy? To znaczy na przykład oddać rzeczy ukradzione, przywrócić dobrą sławę temu, kto został oczerniony, wynagrodzić krzywdy. Wymaga tego zwyczajna sprawiedliwość.
Grzech rani i osłabia samego grzesznika, lecz narusza także jego relację z Bogiem i z drugim człowiekiem. Rozgrzeszenie usuwa grzech, ale nie usuwa wszelkiego nieporządku, jaki wprowadził grzech. Grzesznik „podniesiony” z upadku grzechu musi jeszcze odzyskać pełne zdrowie duchowe. Powinien zatem zrobić coś więcej, by naprawić swoje winy. Powinien „zadośćuczynić” w odpowiedni sposób lub „odpokutować” za swoje grzechy. Bo zadośćuczynienie bywa nazywane także „pokutą”. I w niektórych sytuacjach jest z nią tożsame.
Właśnie dlatego pokuta, którą nakłada spowiednik, nie może być formalnością, lecz powinna uwzględniać sytuację osobistą penitenta i mieć na celu jego duchowe dobro. O ile to możliwe, powinna odpowiadać ciężarowi i naturze popełnionych grzechów. Może nią być modlitwa, jakaś ofiara, dzieło miłosierdzia, służba bliźniemu, dobrowolne wyrzeczenie, cierpienie, a zwłaszcza cierpliwa akceptacja krzyża, który musimy dźwigać. Tego rodzaju pokuty pomagają człowiekowi upodobnić się do Chrystusa, który raz na zawsze odpokutował za nasze grzechy. Pozwalają nam stać się współdziedzicami Chrystusa Zmartwychwstałego, „skoro wspólnie z Nim cierpimy” (Rz 8,17).
Zadośćuczynić - to niełatwa sprawa. Stosunkowo proste wydaje się zwrócić ukradzioną czy zniszczoną rzecz, ale jak naprawić obmowę czy oszczerstwo? Nawet jednak zwrot czyjejś własności nie zadośćuczyni w pełni winie, bo jak naprawić przykrość czy zmartwienie wywołane jej utratą? A grzechy zaniedbania? Odmówienie pomocy, należnej troski, aktu życzliwości? Dlatego pragnienie wynagrodzenia ludziom i Bogu za popełnione winy wyraża się w spełnianiu dobrych uczynków, w modlitwie, a także w podejmowaniu aktów pokuty i umartwienia, by niejako odcierpieć za dokonane zło.
Pokuta nałożona w sakramencie na spowiedzi gra ważną rolę w zadośćuczynieniu. Ma wartość sakramentalną. Chociaż nie jest materialnie proporcjonalna do skutków popełnionych win, stanowi podwójny znak. Po pierwsze jest znakiem dobrej woli spełnienia wszystkiego, czego jako zadośćuczynienia za grzechy żąda Kościół w imieniu braci i w imieniu Chrystusa. Po drugie jest także — przez swoją nieproporcjonalność w stosunku do win — znakiem, że wszystkie ludzkie grzechy wziął na siebie Ukrzyżowany. On od nich uwalnia i za nie zadośćczyni.
Trzeba pamiętać, że – jak wyjaśnił Sobór Trydencki - zadośćuczynienie, które podejmujemy (Sobór mówi „spłacamy”) za nasze grzechy, nie jest do tego stopnia „nasze”, by nie było dokonane dzięki Jezusowi Chrystusowi. Sami z siebie nic bowiem nie możemy uczynić, ale „wszystko możemy w Tym, który nas umacnia” (Flp 4, 13). W ten sposób człowiek niczego nie ma, z czego mógłby się chlubić, lecz cała nasza „chluba” jest w Chrystusie... w którym czynimy zadośćuczynienie, „wydając owoce godne nawrócenia” (Łk 3, 8), mające moc z Niego, przez Niego ofiarowane Ojcu i dzięki Niemu przyjęte przez Ojca.
Pokuta sakramentalna nie czyni jednak zbędnym szczerego zadośćuczynienia, do którego nakłania każdego jego własne sumienie, zwłaszcza — zadośćuczynienia w postaci wszystkiego, cokolwiek dobrego odtąd się zrobi i złego wycierpi...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |