Niedziela Palmowa
Kazanie pasyjne 2005
Początek cierpienia. Przyjęcie cierpienia. Sprawianie cierpienia. Walka z cierpieniem. Gdy cierpią inni. Co to za wyliczanka? To tytuły tegorocznych pięciu kazań pasyjnych. Czego brakuje w tym toku myślenia? Dopełnienia kazania czwartego. Brakuje przezwyciężania cierpienia. Pokonania cierpienia. Czy to w ogóle możliwe?
W zeszłym roku u pewnej kobiety wykryto raka. Rodzina wpadła w panikę. Długotrwałe badania. W końcu operacja. Potem rekonwalescencja. I nieśmiała nadzieja. Niestety, mimo że lekarze twierdzą, iż operacja się udała, mimo że badania pokazują, iż nie ma żadnych przerzutów, kobieta nadal cierpi. Wśród jej najbliższych widać zniecierpliwienie...
Czy to cierpienie się nigdy nie skończy?
Pewien znany teolog powiedział: „Chrześcijanin ustawicznie znajduje się wobec krzyża. Naśladowanie Chrystusa jest zawsze — czasami skrycie, czasami jawnie — naśladowaniem w cierpieniu, naśladowaniem krzyża. Chrześcijanin jest włączony do męki Chrystusowej. Jego istnienie jest napiętnowane krzyżem, jest procesem zdeterminowanym krzyżem, bólem, dolegliwościami, troską, cierpieniem i śmiercią”.
Słuchając takich słów można wpaść w przerażenie. Można się strasznie zniechęcić do życia. Tak, jak bohater żydowskiej anegdoty: „Pewien człowiek, dotknięty ciężką chorobą, wyżalał się przed uczonym w Piśmie, że cierpienie odebrało mu chęć do życia, że przeszkadza mu w nauce i modlitwie. Wtedy rabin położył rękę na czole chorego i powiedział: Skąd wiesz, mój przyjacielu, co Bogu podoba się więcej - twoja nauka czy twoje cierpienie?”
„Człowiek, który nie stawia czoła cierpieniu, nie akceptuje życia. Ucieczka przed cierpieniem jest ucieczką przed życiem” twierdzi kard. Josef Ratzinger.
Cierpieniu trzeba stawić czoło. Nie tylko z nim walczyć. Trzeba je przezwyciężyć. Trzeba je pokonać. Ono nie może panować nad światem, nad czasem. Nad Bogiem. Cierpienie na pewno nie jest silniejsze od Boga. Takie stwierdzenie wydaje się ryzykowne w Niedzielę Palmową, gdy podczas każdej Mszy świętej czyta się ewangeliczny opis Męki i śmierci Jezusa. Przecież ten opis kończy się katastrofą, klęską. Wygląda na to, że cierpienie jest górą. Chrystus ginie w strasznych cierpieniach...
Czy naprawdę ginie? Przecież Bóg daje swojego Jednorodzonego Syna, aby człowiek „nie zginął”, a znaczenie tego „nie zginął” określają dokładnie dalsze słowa: „ale miał życie wieczne”. Jakże więc może pozwolić na to, aby zginął Jego Syn?
Człowiek „ginie”, gdy traci „życie wieczne”. Przeciwieństwem zbawienia nie jest więc samo tylko doczesne cierpienie - jakiekolwiek - ale cierpienie ostateczne: utrata życia wiecznego, odrzucenie od Boga, potępienie.(Jan Paweł II)
Chrystus nie stracił życia wiecznego. Nie zginął. To pierwszy sygnał, że nie uległ cierpieniu, lecz je przezwyciężył.
Ale skoro tak, to dlaczego w ogóle cierpiał? Jak to wytłumaczyć?
Było to w 1917 roku, w czasie rewolucji sowieckiej.Prze z nieznanego sprawcę został zamordowany jeden z najokrutniejszych wodzów rewolucji. Komuniści wzięli zaraz wielu niewinnych ludzi jako zakładników. Wszystkich postawiono pod ścianą i padł rozkaz: co dziesiąty ma być rozstrzelany. Dziewiątym był stary ksiądz prawosławny, ojciec Aleksy. Obok niego, jako dziesiąty, stał młody ksiądz. Ojciec Aleksy nie wahał się. Wyszeptał do swego sąsiada:
- Jestem stary i nie pożyję już długo... Zamieńmy się miejscami! W imię Boże, zajmij me miejsce.
W chwilę później stary ksiądz został rozstrzelany.
Rozmawiałem niedawno z człowiekiem niewierzącym, który twierdził, że ludziom wierzącym jest łatwiej nie tylko przyjąć, ale także przezwyciężyć cierpienie. Zapytałem: „Dlaczego?”. „Zawsze możecie związać swoje cierpienie z cierpieniem Chrystusa na krzyżu. To wiele ułatwia. No i macie sakramenty...”.
Niestety, jak zwrócił uwagę ks. Wacław Hryniewicz, nić łącząca nasze cierpienia z krzyżem jest bardzo delikatna. „Tu właśnie odnajduję podobieństwo sytuacji wierzących i niewierzących” - mówi ks. Hryniewicz. „W sytuacji cierpienia jesteśmy zrównani. Jedni i drudzy stawiają sobie to samo pytanie: dlaczego ja? Motywacja religijna wskazuje jakiś kierunek, jest pewną próbą rozjaśnienia, ale nie przybliży sensu do końca, nie ukaże namacalnie... Na płaszczyźnie cierpienia jesteśmy wszyscy odarci i okaleczeni. Kiedy idę do chorych jako kapłan, muszę być i szukać razem z człowiekiem, który nie może się przebić do światła, jakie daje wiara. Już nie może, czy jeszcze nie może...
Widzę wtedy ogromny sens prostej rozmowy (jeżeli ktoś sobie życzy, bo nie można tego narzucać). Szczególnie mocno dostrzegam solidarność i więź wszystkich ludzi - wierzących i niewierzących, zespolonych czymś bardzo trudnym. Religia ma coś najpiękniejszego do zaofiarowania wówczas, gdy włącza innych w cierpienie konkretnego człowieka. Tradycja wschodnia mówi o ‘soborowaniu’. Namaszczenie chorych w Kościele wschodnim tak właśnie się nazywa. Jest to wyraźna aluzja do Listu świętego Jakuba: "niech wezwie kapłanów Kościoła..." Namaszczenie to swoisty sobór, schodzenie się razem, żeby wyrwać chorego i cierpiącego człowieka z samotności. Rzecz jasna, sakrament przynosi całą warstwę wiary w Chrystusa, wiary nie tylko w krzyż, ale i jego przezwyciężenie - Zmartwychwstanie”.
Ktoś pięknie wyjaśnił w jaki sposób człowiek przezwycięża cierpienie. Według niego różnicę można rozpoznać po pytaniu, jakie cierpiący człowiek zadaje. Dopóki nie zdołał przezwyciężyć, zadaje pytanie „Dlaczego cierpienie?”. Jeśli - razem z Chrystusem - przezwyciężył cierpienie, zadaje pytanie „W jakim celu cierpienie?”
Syn Jednorodzony został dany ludzkości, aby ochronić człowieka przede wszystkim od ostatecznego zła i ostatecznego cierpienia. W swoim zbawczym posłannictwie ma On przeto dotknąć zła u samych jego transcendentnych korzeni, z których wyrasta ono w dziejach człowieka. Owe transcendentne korzenie zła tkwią w grzechu i w śmierci, one bowiem znajdują się u podstaw utraty życia wiecznego. Posłannictwo Jednorodzonego Syna polega na przezwyciężeniu grzechu i śmierci. Przezwycięża grzech swoim posłuszeństwem aż do śmierci. Przezwycięża zaś śmierć - Zmartwychwstaniem. (Jan Paweł II)
Czym przezwycięża cierpienie?
„Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13). „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował” (J 13,1).
Te dwa zdania wyjaśniają właściwie wszystko. Jest tylko jeden naprawdę skuteczny sposób przezwyciężania cierpienia. Cierpienie przezwycięża się miłością.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |