Sobota
Justyna
Różne są działania, ale jeden jest Bóg, który sprawia wszystko we wszystkich (1 Kor 12, 6).
Rok temu, w czasie modlitwy o uzdrowienie, wiele było tzw. "spoczynków w Panu". I mnie się coś takiego zdarzyło. Ci, którzy mnie znają wiedzą jak sceptycznie do tego podeszłam.
Ale teraz, kiedy emocje opadły, kiedy jest czas, że można nieco z dystansem na to wydarzenie spojrzeć... widzę, że dostałam od Boga wielki dla mnie dar - tęsknotę za Bogiem. I to nie taką tkliwą - na chwilę. Ale taką pomimo tego, co się dzieje na zewnątrz, pomimo moich nastrojów, pomimo zranień, gdzieś na dnie serca pozostał ślad po tym spotkaniu, po tym Jego dotknięciu, który zawsze daje się odnaleźć i który jest właśnie tym pragnieniem Boga. To przeżycie... łagodności, pokoju wpisało się jakoś w sposób nieodwracalny.
Oczywiście, że moje życie nie zmieniło się w sielankę. Oczywiście jest wiele rzeczy, które jeszcze muszę poprawić, tak po prostu po ludzku. Ale to wszystko jest już dla mnie inne. Jeśli jest ciemność, to nie jest już rozpaczą, ale jest miejscem, gdzie czeka się na światło.
Kiedy pomyślę sobie, jaki dar dostałam... kiedy uświadomię sobie, że to Bóg wysłuchał mojej modlitwy, by wszystkie moje głody, które mnie zabijają przemieniał w głód Jego samego... słów brakuje. Chciałabym o tym wykrzyczeć, wyśpiewać i wytańczyć, ale jednocześnie staję wciąż na nowo zaskoczona, zachwycona tym jak On działa... i tylko tak stoję i patrzę.
W tej tęsknocie za Bogiem mieści się też tęsknota za tym, by On mieszkał w każdym człowieku. By mieszkał w każdym z Was. I modlę się o to...