Sześć homiliI
ks. Tomasz Horak
Szukałem miejsca na wakacje z dziećmi w kłodzkich górach. Zlokalizowałem na mapie. Pojechałem. W terenie nie mogłem się coś zorientować. Wsi po prostu nie było. Sprawę wytłumaczył mi pewien starszy proboszcz. Otóż po wojnie na Śląsk przybyli nowi ludzie, którzy nie czuli się u siebie. Gdzieniegdzie przybrało to formę przerażającą. Wystarczyło zdjąć blachę z dachu, pojechać z nią do Wrocławia, sprzedać. Za uzyskaną gotówkę można było kupić kolejny dom. Zdjąć blachę, pojechać z nią do Wrocławia, sprzedać... Aż wieś przestała istnieć. Nie, nie o powojenne rozliczenia mi tu chodzi. Siedząc na pniaku w miejscu nieistniejącej już wioski myślałem o całym świecie. O tym, jak to człowiek czuje się w przedziwny sposób kolonizatorem świata. A kolonizator ma to do siebie, że korzysta, eksploatuje, wydziera co się da. Nastawiony jest na przetrwanie i doraźny zysk. Ale nie dba o dobro kraju. Dziwne, ale nawet „u siebie” człowiek potrafi być bezlitosny dla świata. Giną nie tylko puszcze Amazonii, w Polsce idą pod piłę całe połacie lasów. Kominy wyrzucają miliony ton pyłów i klimat Ziemi zaczyna się niebezpiecznie zmieniać. Odkrywki brunatnego węgla niszczą ziemię. Góry śmieci wysypywane są gdziekolwiek. Jakby jutro miał być potop i jedna kupa gruzu więcej nic tu już nie znaczy. Eksperymentuje się na genetycznym materiale bakterii i wirusów – i być może tu jest początek tak nowych, a groźnych chorób. Nawet ludzkie życie staje się elementem przetargu – czasem ekonomicznego, czasem politycznego. Człowiek – konkwistador świata. Liczy się zysk. Nie liczy się dobro. Nie ważne jest jutro. Nawet człowiek nic nie znaczy.
A Jezus opowiedział dziś przypowieść o winnicy. Zabolało to arcykapłanów i starszych ludu, zrozumieli oskarżenie. Odczytuję te słowa jako ostrzeżenie także pod naszym adresem. Nie jesteśmy właścicielami, lecz dzierżawcami świata. Gdybyśmy chcieli zachowywać się przynajmniej jak odpowiedzialni właściciele, a nie bezmyślni i bezduszni kolonizatorzy! Człowiek w wieku nauki i techniki poczuł się wielki – jakby nigdy przedtem w historii świata. Ziemia „zmniejszyła się” dzięki łączności i komunikacji. Wiele żywiołów zostało ujarzmionych. Człowiek wystarcza sam sobie. Dlatego poczuł się panem świata. Bóg „stał się niepotrzebny”. Liczyć się z Nim? Po co? – Odpowiadają kolonizatorzy świata.
Dzierżawcy muszą płacić czynsz. Część owocu ich pracy należy się „panu winnicy”. Bóg nie oczekuje, jak mniemał prehistoryczny człowiek, ofiar z ludzi, ze zwierząt czy zbóż. Już prorocy napominali: „Co mi po mnóstwie waszych ofiar? Syt jestem całopalenia kozłów, krew wołów i baranów mi obrzydła. Kto tego żądał od was?” (Iz 1,11-13). „Czynszem” dla Boga jest dobro naszych czynów. „Miłości pragnę, nie krwawej ofiary” – woła prorok (Oz 6,6). Jest to „czynsz” niewymierny, nieprzeliczalny na jakiekolwiek wartości ekonomiczne. A jednak! A jednak dzierżawcy Bożej winnicy, powiada Jezus, nie tylko nie chcą czynszu płacić, ale jeszcze spiskują, jakby wejść w posiadanie intratnej majętności.
Wykluczyć Boga z rachunku ziemskich spraw to mało – trzeba jeszcze okrzyknąć się suwerenem, panem, właścicielem świata! Każdy czyni to nieco inaczej. Jeden, będąc właścicielem paru hektarów lasu, patrzy, by z jak największym zyskiem sprzedać drewno. Drugi wysypał niedawno przyczepę gruzu na pobocze szosy. Typowe dla kolonizatora, głupiego kolonizatora. Inny pilnuje swego zysku, nie bacząc, że jego fabryczka czy ferma utrudnia życie otoczeniu. Ktoś znów czuje się panem Polski i tak lawiruje pomiędzy polityką i interesem (prywatnym oczywiście), że cały kraj dałby w zastaw, by swego dopiąć.
A kim są ci, którzy obracając na wszelkie strony paragrafami prawa, ustanawiają siebie panami ludzkiego życia i „zezwalają” na pozbywanie się niewygodnych dzieci? Typowe dla bezdusznych kolonizatorów, którym mieszkańcy zawłaszczonych ziem stoją na przeszkodzie. Tacy ludzie nie są gospodarzami kraju, w którym żyją. Czy warci są, by im wydzierżawić kawał Bożej winnicy? Czy zechcą wnieść czynsz dobrych uczynków do Bożego skarbca? Wątpię.
Wiem że i Kościół nie wolny jest od ludzi, którzy okazują się nieuczciwymi dzierżawcami Bożych włości. Toż to już apostoł Piotr pisał: „...paście stado Boże, strzegąc go nie pod przymusem... nie ze względu na niegodziwe zyski” (1P 5,1-4). Widać, że problem już wtedy był aktualny.
Jakim spokojem tchną słowa Apostoła Pawła: „O nic się zbytnio nie troskajcie. A pokój Boży będzie strzegł waszych serc i myśli. Wszystko co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste... Czyńcie to... a Bóg pokoju będzie z wami”. Pokój w sercu ludzi świadomych, że są cząstką Bożego świata, że wszystkie swe dokonania złożą kiedyś w ręce Boga. Pokój ludzi umiejących lokować dobro swych czynów w skarbcu Pana całej ziemi. Pokój ludzi, którzy wiedzą, że z tego skarbca korzystać będą w wieczności bez końca.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |