Sześć homilii
Piotr Blachowski
Ciekawość życia, świadomość jego końca, nadzieje z tym związane – te uczucia towarzyszą nam przez znaczną część naszego życia. Chcielibyśmy przeżyć życie dobrze, godnie, zdrowo i szczęśliwie, umrzeć w domu, na własnym łóżku, w otoczeniu rodziny i przyjaciół. Ale czy to realne? Czy to możliwe? Czy też to tylko nasze „pobożne życzenia”?
Zbliżamy się do końca roku liturgicznego. Kościół przypomina nam słowa Pana wzywające nas do czuwania w oczekiwaniu Jego powrotu. Powinniśmy przygotować się na to, dając zdecydowaną odpowiedź na wezwanie do nawrócenia, które Pan Jezus do nas kieruje. Nie dajmy się zwieść ludzkiej ciekawości, dociekając, kiedy „dzień Pański” nadejdzie. Bezużyteczne byłoby to dociekanie, bo chociaż pewnym jest, że przyjdzie niezawodnie, to jednak kiedy i jak – wie tylko Bóg. I chodzi tu nie tylko o ostateczne przyjście Pana, ale także o Jego nadejście przy końcu życia ziemskiego każdego człowieka.
Ewangelia dzisiejsza mówi o talentach, aby uświadomić nam, że tych, którzy należą do Chrystusa w wierze i żyją aktywnie w oczekiwaniu Jego powrotu, można porównać ze „sługą dobrym i wiernym”, który w sposób rozumny, sprawnie i owocnie zarządza dobrami nieobecnego Pana. Co oznacza talent? Talent to jednostka wagi, która w wielu krajach starożytnych została przyjęta za podstawę systemu pieniężnego, ale w kontekście ewangelicznym oznacza „dary”, które są udziałem każdego człowieka. To nasze zdolności, w które, po ludzku mówiąc, wyposażyła nas natura. Obserwacja życia pokazuje wielkie bogactwo tych talentów. Czy jednak uświadamiamy sobie, że każdy „talent” jest wezwaniem i zobowiązaniem do określonej pracy nad sobą samym i do pracy dla innych?
Postępowanie sługi gnuśnego, człowieka, który nie dba o to, aby otrzymane dary pomnażały się i przynosiły owoc, może nam się wydać znajome z naszych własnych doświadczeń. A jednocześnie pokazuje problem, z którym każdy z nas musi się zmierzyć – konieczność odróżnienia bojaźni Bożej od bojaźni fałszywej. Fałszywa opiera się na rachubie ludzkiej i nieufności wobec Boga, natomiast bojaźń Boża nie jest strachem, lecz darem Ducha Świętego, dzięki któremu człowiek boi się Boga obrażać, zasmucać i nie wypełniać Jego woli. Prawdziwą bojaźń Bożą ma ten, kto „chodzi drogami Pana” (Ps 128), czyli postępuje tak, jak dwaj słudzy pochwaleni przez Pana słowami: „Dobrze sługo dobry i wierny... wejdź do radości twego pana” (Mt 25,21 i 23).
Każdemu z nas na przejście drogi naszego ziemskiego życia Bóg udzielił pewnych talentów: daru życia, zdolności rozumienia i chcenia, kochania i działania, różnych łask, miłości, osobistego powołania. Rozdzielił te talenty w różny sposób, ale nie jest to niesprawiedliwe, bo każdy dostał tyle, ile jest mu potrzebne do zbawienia. Nie jest ważne, czy dostało się dużo czy mało, ale ważne jest gorliwe używanie tego, co się otrzymało. Problem powstaje w momencie, gdy sami nie wiemy, jak ich używać, jak je rozwijać, jak z nimi żyć.
Czasami nasze talenty wymagają rozwinięcia poprzez pracę, a czasami same wypływają na wierzch, ale to tylko od nas zależy, czy je właściwie wykorzystamy, czy też zagrzebiemy w głębokim, dobrze ukrytym (także przed nami) schowku. I tylko wypada się zastanowić, czy to fałszywa pokora, czy też małoduszność i lenistwo, by nie używać darów Bożych. Bóg wymaga, aby to, czego każdemu z nas udzielił, zostało spożytkowane na służbę dla Niego i dla bliźnich. Kto otrzymał więcej, ma dać z siebie więcej – wprawdzie wymaga to większego wysiłku, ale nagroda będzie niewspółmiernie większa. Nie zazdrośćmy innym ich talentów, troszczmy się o własny rozwój, nie tylko fizyczny, ale także, a może przede wszystkim, o rozwój intelektualny i duchowy, aby nasze życie było twórcze, abyśmy pomnażali DARY otrzymane od Boga i abyśmy zdołali zrozumieć, po co zostały nam dane.
NAJŚWIĘTSZA MARYJO, pomóż nam tak rozwijać nasze talenty duszy i ciała, abyśmy podążali śladem Jezusa Chrystusa.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |