Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Wielu ludzi odczuwa dzisiaj potężny głód głębszego doświadczenia Boga w modlitwie. Nie zadowalają nas już tylko „modlitwy słowne”, chcemy wejść w bardziej osobową więź z Bogiem.
Modlitwa osobista ma być czasem spędzonym z Bogiem w samotności naszego serca, czasem, w którym Bóg nas wzbogaca i pożywia, byśmy mogli dawać innym.
I znów Maryja pokazuje drogę swoim przykładem, bo kontemplacja była częścią Jej życia. Modlitwa kontemplacyjna to bycie sam na sam z Bogiem, grzanie się w słońcu Jego obecności, odczuwanie ciepła Jego miłości do nas. W modlitwie tego rodzaju nie potrzeba wielu słów, a nawet nie potrzeba ich wcale. Na ogół jest to spokojna modlitwa w sercu: „Boże mój, jaki jesteś wielki”, albo: „Kocham Cię też, Boże” czy też: „Ojcze, dziękuję”. Kontemplacja jest głęboką świadomością, że jesteśmy znani i kochani, świadomością w samym jądrze naszego istnienia.
Jak szczęśliwa była Maryja chroniąc się w ciszy uświęconego domu w Nazarecie, aby być sam na sam z Bogiem. Tam doświadczała Jego obecności w swoim Synu. Po latach, kiedy zrozumiała, że Jezus stanowi jedno z Ojcem, pojęła, że Ojciec też mieszkał w skromnym domostwie w małym miasteczku. Zrozumiała też obecność Ducha Świętego działającego w Niej każdego dnia życia.
Godziny Jej kontemplacji musiały być liczne i częste. Były to godziny wypełnione miłością, pokojem i radością. Każde uderzenie serca Maryi było łącznością z Bogiem. Niewiele słów przez Nią wypowiedzianych zostało zapisane w Piśmie Świętym. Podobnie Jej modlitwa, w dużej części, musiała być bezsłowna. Słowa nie są potrzebne, gdy serce mówi do serca. „Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu” (Mt 6,6).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |