Chrześcijaństwo nie potrzebuje adaptacji antychrześcijańskiej kultury. Ono pragnie czegoś nowego, lepszego, niezależnego, czegoś, co pociągałoby człowieka ku dobru i pięknu. Tylko czy nasze pokolenie skażone bakcylem komunizmu, wewnętrznego zniewolenia, a do tego zachłyśnięte libertyńskim konsumpcjonizmem jest do tego zdolne?
Dziś o taki okres beztroski zabiegają niektórzy duszpasterze nie tylko w czasie Bożego Narodzenia, ale także w ciągu całego roku. Jako kryterium takiego przeżywania liturgii podaje się miłą atmosferę, przyjemność, dobre samopoczucie. Na Mszy św. musi być "fajnie", krótko, z rozrywkowymi śpiewami przy akompaniamencie gitar lub instrumentów perkusyjnych. Takie same mają być także kazania. Broń Boże, nie należy poruszać kwestii drażliwych, żadną miarą nie wolno po imieniu nazywać dobra i zła, i oczywiście "dyplomatycznie" trzeba omijać tzw. trudne problemy.
W postmodernistycznym ujęciu liturgia i w ogóle każde spotkanie o charakterze religijnym ma dostarczać przeżyć radosnych, to znaczy ma być źródłem przyjemności i zabawy, bo dzisiejszy człowiek jest nastawiony głównie na zabawę, mocne przeżycia, seks i zakupy w supermarketach. Powinna więc bawić i cieszyć i uzdrawiać. Jeżeli natomiast stawia jakiekolwiek wymagania, jeśli domaga się opanowania instynktów, ofiarności, służby, wyrzeczenia – to należy ją odrzucić i zastąpić inną, bo ta "wymagająca" jest fałszywa.
Najlepiej więc, aby to był spektakl, koncert, impreza, show. I to rzekomo w imię duszpasterskiego celu, jakim jest przyciąganie wiernych, zwłaszcza dzieci i młodzieży, do Kościoła. A przecież wiadomo, że cel, choćby najszlachetniejszy, nie uświęca środków, które w większości przypadków są niegodziwe. Gdyby zaś ktoś twierdził, że stosowane powszechnie metody duszpasterskie w dziedzinie liturgii i muzyki są godziwe, to nie tylko się myli, ale daje także świadectwo psychicznej niedojrzałości i osobowościowego niedorozwoju, a także intelektualnej ignorancji i wreszcie braku wiary. O tym była mowa w punkcie I. Otóż nie o taką radość chodzi w liturgii.
3. Na czym więc polega prawdziwa radość, która powinna mieć miejsce w każdej liturgii, w każdym okresie, w każdym dniu? Według definicji słownikowej człowiek radosny jest "pełen zadowolenia, okazujący, wyrażający, wywołujący radość, rozradowany, szczęśliwy" . Jest to więc stan ducha polegający na wewnętrznej wolności i wewnętrznym pokoju serca, w przeciwieństwie do wesołości, która przynależy raczej do ciała. Ten stan może być wyrażony także zewnętrznie, choć nie jest to konieczne. Przejawem radości może być np. także milczenie.
Radość jest spowodowana wieloma czynnikami. Wymieńmy tylko niektóre:
a. Czyste sumienie. Św. Paweł tak pisze: "Chlubą bowiem jest dla nas świadectwo naszego sumienia, bo w prostocie serca i szczerości wobec Boga, a nie według mądrości ciała, lecz według łaski Bożej postępowaliśmy na tym świecie" (2 Kor 1,12). Autor dziełka "O naśladowaniu Chrystusa" cytując ten fragment dodaje: "Miej dobre sumienie, a zawsze radość mieć będziesz" (Ks. II, rozdz. VI n. 1). I dalej mówi: "Słodkiego używać będziesz pokoju, jeśli serce twoje nic ci nie wyrzuca" (tamże). A w innym miejscu powiada: "Chwała dobrych jest w ich sumieniu, a nie w ustach ludzi. Radość sprawiedliwego jest z Boga i w Bogu, bo z prawdy pochodzi" (tamże, n. 2).
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |