Chrześcijaństwo nie potrzebuje adaptacji antychrześcijańskiej kultury. Ono pragnie czegoś nowego, lepszego, niezależnego, czegoś, co pociągałoby człowieka ku dobru i pięknu. Tylko czy nasze pokolenie skażone bakcylem komunizmu, wewnętrznego zniewolenia, a do tego zachłyśnięte libertyńskim konsumpcjonizmem jest do tego zdolne?
"W Kościele łacińskim organy piszczałkowe należy mieć w wielkim poszanowaniu jako tradycyjny instrument muzyczny, którego brzmienie potęguje wzniosłość kościelnych obrzędów, a umysły wiernych porywa ku Bogu i rzeczywistości nadziemskiej" (KL 120). Czy w Wielkim Poście a zwłaszcza w Triduum Paschalne umysły wiernych nie powinny zostać porwane ku Bogu i rzeczywistości nadziemskiej?
Ale my ciągle uważamy muzykę za dodatek, za ozdobę, której należy się pozbyć w chwilach powagi, w obliczu Męki i Śmierci Zbawiciela. Tę tradycyjną mentalność podkreślającą wyłącznie psychologię obrzędu (radość to muzyka, smutek to jej brak) należy zmieniać. Czy więc nie trzeba zdobyć się na wysiłek wychowywania wiernych do oddawania Bogu tego, co najlepsze i najpiękniejsze i to w sposób głęboki i autentycznie radosny? Ale ta radość musi być godna świątyni i samych świętych obrzędów, musi być bardziej wewnętrzna niż zewnętrzna, musi być pogłębiona i uduchowiona, a nie tania i płytka, musi wypływać z prawdziwej wiary i gorącej miłości. Dopiero wtedy jest w pełni wartościowa, dopiero wówczas można ją oddać Bogu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |