Ile jest w naszym życiu takich sytuacji: „Nikt ich nie spostrzegł, nikt o nich nie wiedział, nikt się nie obudził”! Ile jest chwil, kiedy możemy postąpić słusznie albo niegodziwie wobec bliźniego, który jest nieświadomy naszej roli, naszej obecności – jak śpiący Saul, którego Dawid mógł pokonać jednym pchnięciem włóczni.
„Nikt ich nie spostrzegł, nikt o nich nie wiedział, nikt się nie obudził” – świadomość tego jest może i krótkowzroczna (wszak prawda wyjdzie na jaw, widzi nas Bóg), ale przede wszystkim jaka kusząca! Ile razy zrobilibyśmy coś, mając gwarancję, że nikt się nie dowie! Inaczej mówiąc – ile raz powstrzymuje nas nie tyle zło czynu, co fakt, dowiedzą się o nim inni. Tak, chcielibyśmy być nieskazitelni, prawi w oczach ludzi.
Może dobre i to? Może trzeba nam wykorzystać na własną korzyść wszystko? Zwłaszcza wtedy, gdy zalecenia Jezusa wydają się tak niedościgłe dla takich jak my słabych, bezsilnych.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.