Ilustrowana wzniesionymi rękoma, rozpromienionymi twarzami, śpiewem i tańcem, często ma twarz ufnego dziecka. Radość. Nam jednak nie chodzi o taką zwykłą, doświadczaną w wielu sytuacjach życia. Niekoniecznie mającą swe źródło w wierze (chociaż, podobno, jest znakiem rozpoznawczym chrześcijan). Nehemiasz mówi o radości w Panu. Co miał na myśli?
Radość Jezusa. Radość z Jezusem. Radość w Jezusie. „Abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, niewidomym przejrzenie.” Ale i „szczęśliwe oczy wasze, że widzą i uszy wasze, że słyszą”. Ale i osiem błogosławieństw, gdzie jest miejsce dla cichych, pokornych, płaczących. Ale i „tajemnice Królestwa, objawione prostaczkom”. Jest też radość Sługi, pełniącego wolę Ojca i radość Syna, oddającego ducha w ręce Ojca.
Radość w Panu… Bycie zawsze z Jezusem. Życie przez Niego, z Nim i w Nim. Rozpromienione oczy, ale i zalane łzami. Radość uzdrawiającego chorych i radość opuszczonego na Krzyżu. Obie trwające w nierozerwalnym ucisku. Jedna nie istniejąca bez drugiej. Każda inna radość jest zwykłą, ludzką, przemijającą. Ta trwa na wieki. Jak Jezus.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.