W momencie chrztu otrzymałam obietnicę, że jestem umiłowanym dzieckiem Boga. W ogóle moje istnienie zawdzięczam tylko i wyłącznie Jego niewypowiedzianej, niepojętej miłości. Niczym na nią nie zasłużyłam i nie jestem w stanie w jakikolwiek sposób na nią zapracować.
Mam ją zupełnie za darmo. To w niej mogę pokładać nadzieję, zwłaszcza wtedy, gdy wszystko wokół się wali. Sam fakt, że żyję, powinien nieustannie przypominać mi, Kto złożył mi obietnicę i Kto mnie kocha. Ta świadomość samoistnie rodzi postawę nieustannej wdzięczności Bogu za wszystko.
„W nadziei bowiem już jesteśmy zbawieni.” (Rz 8,24a)
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.