Kazania pasyjne. Droga Bożego miłosierdzia

Heroizm nie jest obowiązkowy. A czy jest obowiązkowe ratowanie człowieka przed popełnieniem zła?

IV Niedziela Wielkiego Postu

W ucho

To zadziwiające, że fakt odcięcia ucha Malchosowi przez jednego uczniów Jezusa podczas pojmania Go w Ogrójcu odnotowali wszyscy czterej Ewangeliści, natomiast o uzdrowieniu wspomina tylko jeden – Łukasz. Ale zanim na tym skupimy uwagę, przyjrzyjmy się z perspektywy miłosierdzia wszystkiemu, co się w owych chwilach wydarzyło.

Gdy dotyka mnie nawet niewielkie cierpienie oczekuję od mojego otoczenia niemal stałego zainteresowania, pochylania się nade mną z troską, skutecznej pomocy i współodczuwania. Podobnie postępuje w cierpieniu wielu ludzi. Takie zachowanie wydaje się zrozumiałe, a może nawet naturalne. Rozumiemy je. Akceptujemy, jak pewna córka, która całą noc czuwając przy łóżku ciężko chorej matki, nad ranem nie dała rady zmęczeniu i zdrzemnęła się chwilę, za co natychmiast otrzymała niezwykle ostrą i niesprawiedliwą reprymendę od cierpiącej. Usłyszała nawet zarzut braku miłości. Nie odpowiedziała jednak żadnymi tłumaczenia ani pretensjami, lecz… przeprosiła.

Jezus w Ogrójcu cierpi. Bardzo cierpi. Ktoś miał nawet odwagę sugerować, że tam cierpiał bardziej, niż na krzyżu. Czy tak było w istocie? To raczej zagadnienie dla psychologów.

„Wtedy przyszedł Jezus z nimi do ogrodu, zwanego Getsemani, i rzekł do uczniów: «Usiądźcie tu, Ja tymczasem odejdę tam i będę się modlił». Wziąwszy z sobą Piotra i dwóch synów Zebedeusza, począł się smucić i odczuwać trwogę. Wtedy rzekł do nich: «Smutna jest moja dusza aż do śmierci; zostańcie tu i czuwajcie ze Mną!» I odszedłszy nieco dalej, upadł na twarz i modlił się tymi słowami: «Ojcze mój, jeśli to możliwe, niech Mnie ominie ten kielich! Wszakże nie jak Ja chcę, ale jak Ty». Potem przyszedł do uczniów i zastał ich śpiących. Rzekł więc do Piotra: «Tak, jednej godziny nie mogliście czuwać ze Mną? Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe». Powtórnie odszedł i tak się modlił: «Ojcze mój, jeśli nie może ominąć Mnie ten kielich, i muszę go wypić, niech się stanie wola Twoja!» Potem przyszedł i znów zastał ich śpiących, bo oczy ich były senne. Zostawiwszy ich, odszedł znowu i modlił się po raz trzeci, powtarzając te same słowa. Potem wrócił do uczniów i rzekł do nich: «Śpicie jeszcze i odpoczywacie? A oto nadeszła godzina i Syn Człowieczy będzie wydany w ręce grzeszników. Wstańcie, chodźmy! Oto blisko jest mój zdrajca»”.

Ten sugestywny opis świętego Mateusza nie pozostawia wątpliwości, co do faktu strasznego cierpienia, jakie doświadczał jeszcze przed pojmaniem Jezus. Święty Łukasz pisze nawet o tym, że krew Chrystusa była gęsta jak krew. Niektórzy mówią, że istotą kary śmierci jest oczekiwanie na wykonanie wyroku, a nie sam moment utraty ziemskiego życia jest raczej końcem kary, niż nią samą. Wydaje się uprawnione porównanie cierpień Jezusa w ogrodzie Getsemani do cierpień skazanego na śmierć. Zwłaszcza, jeśli ten skazany jest całkowicie niewinny.

Uczniowie w tych trudnych, bolesnych chwilach, nie zdołali udzielić Jezusowi wsparcia. Z punktu widzenia ludzkiego został sam. I można odnieść w pierwszych chwili wrażenie, że ma o to do uczniów pretensje. Trzeba jednak wsłuchać się w Jego słowa. Chrystus nie stawia im zarzutów. On jest o nich zatroskany. „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie”. To jest przecież przestroga i rada, a nie pretensja. To jest akt miłosierdzia wobec tych zmęczonych, zagubionych ludzi. Jezus stara się ich umocnić przed jeszcze większymi próbami, które ich czekają w najbliższych minutach i godzinach.

Tym bardziej że sprawy nabierają dużego przyspieszenia. Oto już w Ogrójcu pojawia się Judasz na czele zbrojnych. I jego słynny pocałunek, który po wsze czasy będzie symbolem wyjątkowo obrzydliwej i obłudnej postawy. Czy równie symbolicznie i niepodzielnie funkcjonuje w świecie reakcja Jezusa? Czy wszyscy, którzy wiedzą, że Judasz użył pocałunku, gestu miłości, po to, aby dokonać zdrady, równie dobrze wiedzą, że nawet w takiej chwili Chrystus nazwał go przyjacielem? Że nie obrzucił go stekiem wyzwisk ani nie odsunął się z obrzydzeniem, lecz próbował kolejny raz odwołać się do jego judaszowego sumienia? Czy chrześcijanie żyjący na całym świecie dostrzegają ten desperacji akt miłosierdzia, jakiego doświadczył zdradzający Judasz? Czy zdają sobie sprawę, że ten szczególny Boży „mechanizm” funkcjonuje w odniesieniu do każdego człowieka, który staje wobec pokusy popełnienia zła, grzechu? Czy wierzą, że Bóg do ostatniej sekundy, ostatniego ułamka, stara się pomóc człowiekowi w dokonaniu właściwego wyboru, a nie mówi „A niech sobie grzeszy, co mnie to obchodzi, sam poniesie konsekwencje”?

Wreszcie sam fakt pojmania. Jezus stara się chronić swoich uczniów. Skupia uwagę zbrojnych na sobie, aby przypadkiem wraz z Nim nie zaaresztowano któregoś z Apostołów lub uczniów. Ale oni nie chcą być bierni. Na przemoc chcą odpowiedzieć przemocą. Ewangeliści różnie przedstawiają szczegóły tych wydarzeń. Nic dziwnego. Każdy, kto kiedykolwiek słyszał opowieści świadków jakichś dramatycznych, pełnych emocji wydarzeń, wie, że każdy widzi je i zapamiętuje po swojemu. Nic wiec dziwnego, że trzech Ewangelistów przypisuje sięganie do miecza jakimś anonimowym uczniom, a Jan twierdzi, że to osobiście Szymon Piotr uciął ucho słudze najwyższego kapłana. Jan podaje nawet imię poszkodowanego.

Nic więc dziwnego, że o fakcie uzdrowienia przez Jezusa ucha Malchosa napisał tylko jeden Ewangelista. Można przypuszczać, że dla pozostałych ten akt miłosierdzia Chrystusa wobec jednego z agresorów jest czymś oczywistym, tak bardzo, że nie trzeba go odnotowywać, bo trudno oczekiwać, znając całą działalność Jezusa, że dopuści do tego, aby jakiś człowiek doznał krzywdy i nie otrzymał pomocy. Zwłaszcza, że ta krzywda w jakiś sposób może być pośrednio związana z samym Chrystusem.

Jednak z naszego, ludzkiego punktu wiedzenia, jest czymś niesłychanie trudnym do pojęcia, że nawet w takim momencie Jezus, Boży Syn, jest pełen zatroskania o człowieka. Człowieka, który nie jest Jego uczniem ani wyznawcą. Człowieka, który jest Mu wrogiem. Trudno nam pojąć, że Bóg nie stawia swemu miłosierdziu granic, także czasowych. I każda chwila jest dla Niego dobra, aby okazać je człowiekowi.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Grudzień 2024
N P W Ś C P S
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...