Co działo się z Chrystusem? Co dzieje się w naszych kościołach?
Triduum Paschalne. Od wieczora Wielkiego Czwartku do wieczora Niedzieli Zmartwychwstania. Trzy dni, kiedy wspominamy tajemnicę naszego odkupienia. Trzy. Bo zgodnie z tradycją judaizmu liczymy je od wieczorów. Chrystus Umęczony, Chrystus Pogrzebany, Chrystus Zmartwychwstały.
Wielki Czwartek, wieczór. W kościołach sprawowana jest Msza Wieczerzy Pańskiej. Dwa tysiące lat temu tego dnia wszystko było już gotowe na rozegranie się największego dramatu w dziejach świata. Dramatu z zaskakującym i pełnym radości zakończeniem. Bóg, który stał się człowiekiem dla naszego zbawienia, wkrótce przyjmie zadane Mu przez ludzi cierpienie i śmierć, ale trzeciego dnia zmartwychwstanie. Jezus, świadom że ma nastąpić Jego koniec, zaprasza swoich uczniów na Ostatnią Wieczerzę. W tradycji żydowskiej było to wspominanie cudu wyjścia Izraela z Egiptu i zawarcia przymierza z Bogiem na Synaju. Jezus nadał tej wieczerzy nowy sens: dla wierzących w Niego będzie to odtąd wspominanie i uobecnianie Jego zbawczego przejścia ze śmierci do życia i zawarcia w Jego krwi Nowego i Wiecznego Przymierza Boga z ludźmi. Przez Jego śmierć i zmartwychwstanie każdy, kto w Niego uwierzy, będzie miał życie wieczne.
Sprawowana w wielkoczwartkowy wieczór kościołach Msza Wieczerzy Pańskiej to szczególne wspomnienie tego właśnie wydarzenia. Wybrzmiewa to niezwykle mocno w Modlitwie Eucharystycznej, gdy celebrujący kapłan, wypowiadając słowa „On to w dzień przed męką za zbawienie nasze i całego świata” dodaje w ten jeden dzień w roku słowa „to jest dzisiaj”. Eucharystia ta od innych różni się tylko niewielkimi, ale wymownymi obrzędami. W liturgii słowa słyszymy najpierw opowieść o cudownej interwencji Boga w dzieje Izraela, jaką było wyjście z Egiptu. Dla nas to przypomnienie sensu żydowskiej Paschy. W drugim czytaniu przytoczone jest świadectwo ustanowienia przez Jezusa Eucharystii; słyszymy, jak Jezus nadaje uczcie paschalnej nowy sens zapowiadając w niej swoją śmierć, a swoim uczniom nakazuje ją sprawować na Jego pamiątkę. Ewangelia w tym kontekście zaskakuje najbardziej. To fragment dzieła św. Jana, który opowiada co Jezus zrobił przed rozpoczęciem wieczerzy: On, Mistrz, przyjmując rolę sługi, umył swoim uczniom nogi. Jasno wskazał w ten sposób, że postawienie przez Boga nad innymi nie jest dla rozpływania się w samouwielbieniu, ale dla służby.
Jako że ustanowienie Eucharystii wiąże się też z ustanowieniem sakramentu posługi tych, którzy maja ją sprawować – kapłanów, po homilii następuje tego dnia mocno odbiegający od zwyczajnego biegu Mszy obrzęd: umywanie nóg. Celebrans, przypominając gest Jezusa, a jednocześnie przypominając samemu sobie, że przewodzenie wspólnocie wierzących ma być służbą, myje nogi wybranym uczestnikom zgromadzenia. Potem Eucharystia toczy się już normalnym tokiem prawie do końca.
Prawie. Przecież przed wiekami w Jerozolimie Jezus po Ostatniej Wieczerzy nie poszedł spać. Była pełna lęku modlitwa w Ogrójcu, potem pojmanie, opuszczenie przez uczniów, nawet najbardziej gorliwego Piotra.... Rozpoczęła się Jego męka.
Może to zaskakujące, ale liturgia tego wieczoru też właściwie się nie kończy. Nie ma błogosławieństwa, nie ma rozesłania. Przygotowanego do rozdania na następny dzień Ciała Pańskiego nie wkłada się do tabernakulum, zresztą już w czasie tej liturgii pustego, ale przenosi się tzw. ciemnicy: miejsca, gdzie wierzący przez najbliższe godziny będą adorowali Jezusa wspominając Jego cierpienia. A gdy kapłan i służba liturgiczna wrócą do zakrystii następuje jeszcze jeden, mało zauważany gest: obnaża się ołtarz zdejmując z niego obrus, usuwając też inne ozdoby. Zaczyna się pełne umartwienia wspominanie zbawczej męki. Aż do Nocy Zmartwychwstania nie będzie radosnej Eucharystii.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |