Gest wyraża, co w sercu, ale i odwrotnie: pozwala rozpalić serce.
Z cyklu "Znaki wiary"
Truizmem jest chyba stwierdzenie, że słowa niewiele znaczą, gdy przeczą im czyny. Mniej już oczywiste będzie, że czasem tak zwana mowa ciała odsłania człowieka bardziej niż wypowiadane słowa. Postawa ciała, gesty, nawet mimika zdradzają często to, co mówiący starają się ukryć. Tak, mowa ciała pełni w komunikowaniu się ważną rolę. Jest jednak istotna także wtedy, gdy nie mamy zamiaru niczego ukrywać. Pomaga wyrazić to, co w słowa ująć trudno. Wiadomo, życzliwy gest znaczy czasem dużo więcej niż tłumaczenia i deklaracje.
Postawy ciała i gesty mają też znaczenie na modlitwie. Zarówno wspólnotowej, jak i indywidualnej. Z jednej strony nieraz pomagają wyrazić to, co chcemy wyrazić; wzmacniają przekaz słów. Z drugiej, zwłaszcza podczas modlitw wspólnotowych, pomagają też uświadomić sobie to, co przeżywamy; wpłynąć na nasze serca i dusze. Mowa już o tym była, gdy pisałem o znaku postaw stojącej, klęczącej i siedzącej oraz pokłonach, geście wzniesionych rąk, bicia się w piersi czy robienia znaku krzyża (tego małego też). Dziś zatrzymajmy się na geście złożonych rąk, a potem, szerzej, na innych gestach, mających zastosowanie nie tyle w liturgii, co w innych modlitwach, zarówno wspólnotowych jak i indywidualnych.
Dłonie złożone tak, że prawa i lewa są niejako naprzeciw siebie, to najbardziej znany i chyba najczęściej stosowany modlitewny gest. Jest wręcz, wyrażanym gestem, synonimem modlitwy. Tak kojarzony bywa nawet wtedy, gdy oglądając mecz naszej ulubionej drużyny piłkarskiej, z obawą obserwujemy jakąś podbramkową sytuację. Gest to znany od wieków, mający wyrazić oddanie, uległość i wierność. Odpowiedzą nań było przyjęcie złożonych dłoni w otwarte dłonie tego, który ową deklarację przyjmował.
Tak właśnie składali ręce żołnierze wkładając je w ręce władcy na znak oddania i wierności. Podobnie w średniowieczu wyrażano zależność lenną. I w podobny sposób dziś ślubują posłuszeństwo biskupowi przyjmujący święcenia kapłańskie. Bóg jest duchem, nie widać Jego dłoni przyjmujących te złożone ludzkie dłonie, ale o to właśnie w tym geście chodzi. O deklarację oddania, uległości i wierności. Kiedy więc trzymam na modlitwie w ten sposób ręce deklaruję, że Bóg jest moim Panem; że wiem, iż w Jego ręku jest mój los, że od Niego zależy wszystko. I z tym nastawieniem ducha wielbię Go, dziękuję Mu, przepraszam albo Go proszę.
W praktyce modlitwy, zwłaszcza indywidualnej, bywa jednak, że te ręce złożone bywają inaczej. Niekoniecznie jest to znakiem niedbałości czy lekceważenie Boga. Podpowiedzią jak je rozumieć jest... intuicja; odczytanie ich w kontekście tego, jak takich czy innych gestów używamy w codziennym życiu. I tak dłonie splecione, często mocno zaciśnięte, mają wyrażać gorącą prośbę. Skrzyżowane na piersiach z dłońmi skierowanymi na ramiona są powiedzeniem Bogu „jestem Twoim sługą”. Założone też niekoniecznie są wyrazem lekceważenia. Zwłaszcza gdy jedna ręka obejmuje ramię, a druga nie jest włożona pod łokieć, lecz obejmuje go. Ot, w chwili, gdy część zgromadzonych na modlitwie siada, ale nie wszyscy mogą to zrobić. Wtedy takie ułożenie rąk może być wyrazem pragnienia słuchania; skrzyżowałem ręce, założyłem je, bo nie one maja teraz mówić, Boże, ale Ty.
Ręce wzniesione w górę, jak to pisałem w jednym z poprzednich odcinków cyklu, mają wieloraką wymowę. Zwłaszcza wzniesione wysoko w górę są wyrażaniem radosnego uwielbiania dla Boga. Mogę też być wyrazem dziękczynienia za otrzymane dobro albo prośby o nie. W tym drugim wypadku mogą być wyciągnięte w geście prośby „wyciągnij mnie z tego bagna”, „podaj mi pomocną dłoń” albo „włóż w te moje ręce dar, o który Cię proszę”. Powtórzmy jednak, bo to ważne: modlitwy dziękczynienia, prośby czy nawet przepraszania są zawsze także uwielbianiem Boga. Bo są uznaniem naszej od Niego zależności....
A ręce wyciągnięte przed siebie? W kierunku wystawionego Najświętszego Sakramentu czy tabernakulum mogą być wyrazem pragnienia bliskości, ale warto pamiętać, co Jezus powiedział Marii Magdalenie, gdy po swoim zmartwychwstaniu rozmawiał z nią w ogrodzie. Ten gest, z dłońmi ku górze, może też jednak być znakiem prośby; wyrażać oczekiwanie, że Bóg w te moje wyciągnięte ręce złoży wielki dar, którego oczekuję. Tym większy, im szerzej te ręce rozkładam :) Gdy jednak proszę o dar w moim odczuciu bardzo ważny i cenny, mogę wyciągnąć ręce tak, jak wyciąga się ręce, w które ktoś ma złożyć jakiś cenny drobiazg. Albo – lepszy obraz – jak wtedy, gdy chcąc się napić, próbuję trzymać w nich wodę. Potrzebuję tego daru, Boże, jak potrzebuję wody; bez niego usycham, bez niego obumieram....
Liturgia nie przewiduje zbyt wielu gestów. Nie ma jednak przeszkód, by używać ich w modlitwie pozaliturgicznej, czy to wspólnej czy zwłaszcza indywidualnej. Bóg i bez gestów, ba, nawet bez naszych słów wie, o co nam chodzi, czego chcemy, co próbujemy wyrazić. Ale te gesty, podobnie jak postawa ciała, pozwalają nam samym lepiej zrozumieć, odczuć, przeżyć to, co robimy. Pomagają uświadomić sobie kim jestem ja, a kim jest ten, przed którym na modlitwie staję.
-------------------------
Jeśli czegoś Ci tu brakowało, dopisz sam
Wszystkie odcinku cyklu znajdziesz po adresem: https://liturgia.wiara.pl/wyszukaj/tag/9208.ZNAKI
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |