Pierwszym było pojmanie i śmierć Mistrza. Zaskoczeniem, bo oni ciągle mieli nadzieję. Taka ludzką i trochę Bożą. Że jakoś się wywinie. Jak w Nazarecie. Jak wówczas, gdy powiedział „Jam Jest”. A oni wierzyli nie tylko w Jego spryt. Przede wszystkim wierzyli w moc Tego, któremu „nawet wichry i burze są posłuszne”. To zaskoczenie ich sparaliżowało. Nieracjonalny strach kazał im schować się w bezpiecznym miejscu. Tu już nie mieli nadziei. Tu była pustka. Wielka niewiadoma. Zamknięte drzwi. Zatrzaśnięta przyszłość.
Znów ich zaskoczył.
Zaskoczenie tych którzy wybrali, przylgnęli całym sercem, uznali w Nim Mesjasza Syna Boga żywego, poszli na całość, związali z Nim wszystkie plany i nadzieje. I zaskoczenie odartych ze wszystkiego, co było dla nich i życiem i Życiem. Od dziś będą wiedzieć: iść za Nim to być nieustannie zaskakiwanym.
Błogosławieni zaskoczeni. Ci, którzy niczego nie mieli poukładane.
Czytania mszalne rozważa ks. Włodzimierz Lewandowski
Jezus chciał uczynić współczucie kamieniem węgielnym radykalnie nowej ludzkości.
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.