W domu Ojca mego jest mieszkania wiele, a ja idę przygotować wam miejsce, a gdy wam miejsce przygotuję, wrócę się do was i zabiorę was ze sobą abyście tam, gdzie ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3).
A nawet tam, gdzie rozeznanie nasze jest poprawne, nie mamy nieraz siły i konsekwencji, i uczciwości na to, żeby rozeznanie nasze w czynie doprowadzić do końca. Łamiemy się po drodze i skręcamy na jakieś łatwiejsze drogi kompromisu, bo boimy się prawdy, którąśmy rozeznali.
I dlatego tej naszej twórczości na tym świecie w ramach sprawiedliwości, uczciwości i miłości zagraża niebezpieczeństwo; i tu się wyłania problem zła moralnego: problem winy i problem grzechu. To są właśnie te kroki w bok. Okazuje się bowiem, że wszystkie drogi ludzkie, wszystkie wasze, tak jak tu jesteście, uczciwe drogi, te wasze drogi, które się mieszczą w ramach sprawiedliwości i miłości, i uczciwości, są równocześnie drogą powrotu do Ojca. Równocześnie. Na tych wszystkich drogach towarzyszy wam Chrystus jako nieodstępny towarzysz. Nawet o tym nie wiecie, jak was te drogi uczciwe, te zaangażowania najprostsze, ale takie jakieś rzetelne, takie przyjazne życiu, przyjazne człowiekowi, które czynią ten świat mniej zaśmieconym, mniej brudnym, cieplejszym, serdeczniejszym, bardziej przytulnym, jak one bardzo przylegają do tej wielkiej drogi powrotu, którą jest sam Chrystus.
Tylko właśnie w tych momentach, kiedy nasza twórczość tutejsza wykracza poza ramy sprawiedliwości i miłości, zaczynają się kroki w bezdroża, kroki w ciemność, kroki w beznadziejność. Jakiś zmarnowany trud, zmarnowany wysiłek, jakieś pomylenie sensu i celowości naszego życia, jeżeli je oglądać przez perspektywę Ewangelii.
Ale to nie jest jedyny skutek i to nie jest jedyne oblicze tego moralnego zła i moralnego nieporządku. Chyba jeszcze bardziej istotne oblicze tego nieporządku to osobista wina wobec Osoby. Wobec Osoby. Tamto jest jakoś wobec nas, widziane pod kątem naszego interesu, bardzo szlachetnego i bardzo istotnego, wiecznego, ale naszego. Ale tu jeszcze jest ten drugi aspekt; zrozumie go taki człowiek, który kiedyś był w układzie miłości z drugim człowiekiem, bardzo go kochał, bardzo był do niego przywiązany, bardzo go szanował, a ten drugi człowiek zrobił mu kiedyś jakiś wielki zawód, popełnił jakąś bardzo brzydką sprawę. Niech sobie przypomni wtedy, jak go to bolało. Jak go to bolało. Nie wycofywał wtedy miłości, ale był jakiś bardzo zgnębiony, był bardzo złamany tym, co się stało. I na odwrót: może on sam kiedyś tak właśnie postąpił wobec drugiego człowieka, którego kochał, i zobaczył w oczach tamtego błysk wielkiego zawodu, jakiegoś głębokiego żalu, jakiegoś głębokiego wstydu: i to właśnie ty. To właśnie ty. Taka była piękna miłość, takie były piękne więzy, takie wydawałoby się nienaruszalne więzy. A jednak stało się coś takiego.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |