W domu Ojca mego jest mieszkania wiele, a ja idę przygotować wam miejsce, a gdy wam miejsce przygotuję, wrócę się do was i zabiorę was ze sobą abyście tam, gdzie ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3).
Ale istnieje również inna możliwość interpretacji, kiedy te słowa obietnicy są aktualne na każdą godzinę życia, tak długo, jak długo to świadome życie trwa. I wtedy ta obietnica staje się podstawą planowania życia, podstawą organizacji życia, staje się jakąś zasadą praktycznej filozofii, podstawą widzenia swojej sytuacji w świecie. Wtedy życie rozplanowuje się na dwóch płaszczyznach, wyraźnie: podwójne zadomowienie. Każde zadomowienie ma swoją wagę, ma swoje znaczenie, ma jakiś realizm - i tamto drugie, ten „dom" Ojca, ma przynajmniej tyle samo realizmu, co dom wybudowany z cegły, ten dom, na który czekamy, do którego np. spółdzielnia kiedyś pewnego dnia wręczy klucze. Przynajmniej tyle realizmu. Jeżeli wiara nasza jest pełna, kwitnąca, to tamten dom Ojca ma więcej realizmu - ale niechby przynajmniej tyle miał. I wtedy obydwie te rzeczywistości wywierają jakieś ciśnienie, jakąś presję na moją osobowość, na mój sposób myślenia, na mój sposób wartościowania, na moją praktyczną życiową filozofię. Zostawiają jakiś ślad w moim życiu. Ja jestem człowiekiem, który patrzy szeroko i ma jakiś szeroki wachlarz do dyspozycji. Jestem człowiekiem, którego stać na to, żeby dużo stracić. Nie wiem, czy to rozumiecie. My jesteśmy na tym świecie właśnie w takiej sytuacji, że ustawicznie grozi nam, iż możemy wiele stracić. Ciągle jakoś ryzykujemy: uda się, nie uda się.
Otóż w tej sytuacji, kiedy człowiek ma swoje życie rozplanowane na dwóch płaszczyznach, jest jakoś zadomowiony aktualnie tutaj, a potencjalnie, jakąś ogromną pewnością wiary i zaufania, jest zadomowiony już w Panu Bogu, chociaż to zadomowienie nie jest jeszcze zrealizowane, to wtedy człowiek jest jakiś spokojny, jest w jakimś daleko większym stopniu wolny. Stać go na to, żeby dużo ryzykować i żeby dużo stracić, bo ostatecznie on zawsze zyskuje nieskończenie dużo.
I taki człowiek zupełnie inaczej robi swoje rozliczenie z życiem. Bardzo ciężko jest rozliczać się z życiem, jeżeli prawda o domu Ojca nie ma wyraźnej wymowy, jeżeli nie waży, jeżeli wydaje się nierealna. Są to nieraz bardzo tragiczne sytuacje, zwłaszcza wtedy, kiedy życie - a ono ma często takie tendencje- burzy nam nasze domy; burzy, wypędza nas z nich, czyni nas bezdomnymi tułaczami i w znaczeniu fizycznym, i w znaczeniu nawet duchowym. Bardzo wielu było zawsze takich ludzi, dziś chyba to zjawisko, ten przejaw życia jest daleko ostrzejszy – ta bezdomność, problem bezdomności zarówno jednej, jak i drugiej. Czasem się ma dom, a nie ma się domu; czasem się ma dom i wszystko, a jest się duchowo bezdomnym i człowiek ma pokusę uciekania - uciekania w nicość, tak go jakoś korci, żeby uciec od siebie, od tej swojej bezdomności gdziekolwiek i jakkolwiek ,byleby nie być.
Otóż ten problem realizmu dwóch domów, podwójnego zadomowienia - jak powiedziałem - daje człowiekowi wierzącemu konsekwentnie jakąś szeroką swobodę poruszania się w życiu, szeroki wachlarz wartości i szeroki wachlarz wolności. Takie rozplanowanie życia siłą rzeczy stwarza sytuację w ruchu. Jest jakieś „od” i jakieś „do”. To nie jest stabilizacja, to jest jakieś dążenie. Warto się przypatrzeć tym dwom terminom: temu „od” i temu drugiemu „do”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |