W domu Ojca mego jest mieszkania wiele, a ja idę przygotować wam miejsce, a gdy wam miejsce przygotuję, wrócę się do was i zabiorę was ze sobą abyście tam, gdzie ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3).
My znamy Kościół poprzez historię. Historia Kościoła jest bogata. Przyodziała tę tajemnicę Chrystusową, prostą a niezmiernie głęboką w jakieś szaty, bardzo ludzkie nieraz szaty. I my poprzez tę historię nie możemy się dobrać do tajemnicy Kościoła. Dojdziemy połowę drogi, czasem trzy czwarte drogi, czasem dwa kroki przed dojściem do tajemnicy coś nas tak bardzo zaszokuje, że ta nasza droga zaczyna się kręcić w jakimś labiryncie niemożliwych do rozwiązania sprzeczności, trudności, rozumowych i uczuciowych - i nie możemy dojść. Dlatego też właśnie prosiłem: zapomnijcie! Zapomnijcie! Historia Kościoła to nie jest Kościół. Historia idzie do ksiąg, historia idzie do bibliotek, historia idzie do archiwów, żyje w legendach, podaniach, bajkach nieraz też, ale ona nie dotyka istoty rzeczy. Trzeba umieć patrzeć na Kościół obnażony, na Kościół taki, jaki on jest sam w sobie.
I takie spojrzenie pozwoli nam zrozumieć, że my do Kościoła nie należymy. Powtarzam raz jeszcze: żaden z nas, jak tu stoimy, nie należy do Kościoła. My tylko jesteśmy Kościołem. Jesteśmy Kościołem! Razem z Chrystusem i Duchem Świętym, wędrujący do Ojca, jesteśmy Kościołem, samym jądrem i sercem Kościoła.
Dlaczego ja tak bardzo, paradoksalnie niemal, podkreślam, że my do Kościoła nie należymy? Bo przynależność łączy się w świadomości i wyobraźni naszej ze wszystkimi doczesnymi stowarzyszeniami, gdzie są rozmaite stopnie przynależności i rozmaite stopnie zaangażowania, czego absolutnie nie ma w Kościele. Być w Kościele przysługuje każdemu człowiekowi w całej pełni i w tym samym stopniu po chrzcie św., jak przysługiwało Piotrowi, Szymonowi, Tadeuszowi, Magdalenie, wszystkim innym. Stopień zaangażowania w chrześcijaństwo nie ma tu nic do powiedzenia. Taki grzesznik, który chodzi raz na jakiś czas do Kościoła, przy wielkim święcie, ale z niego nie wystąpił, jest w Kościele tak samo mocno i prawdziwie, w samym sercu Kościoła - jak papież Jan XXIII, którego wszyscy tak bardzo kochacie i w którego świętość bezsprzecznie wierzycie. Tak samo. I tak samo jest każdy z was w Kościele!
A zaangażowanie wasze w prawdę i łaskę Kościoła, w łaskę Chrystusa - to jest dobre albo złe samopoczucie Kościoła. To jest zdrowie albo choroba Kościoła, to jest ciężar, to jest cierpienie, to jest wstyd Kościoła - albo jego bogactwo, jeżeli to zaangażowanie jest pełne i prawdziwe. Tylko to. I dlatego nie ma takiej sytuacji, że człowiek mówi: Ja tam bardzo do tego Kościoła się nie pcham, nie przybliżam, wolę być trochę na marginesie, ponieważ to mi daje większą swobodę, nie muszę się tak bardzo krępować. To jest właśnie patrzenie na Kościół poprzez przynależność, a nie poprzez: być w Kościele. Być - albo nie być.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |