W domu Ojca mego jest mieszkania wiele, a ja idę przygotować wam miejsce, a gdy wam miejsce przygotuję, wrócę się do was i zabiorę was ze sobą abyście tam, gdzie ja jestem, i wy byli” (J 14,2-3).
To jest właśnie działanie tych dwóch Osób Bożych. O jednej i drugiej Osobie - o sobie i o Duchu Świętym Pan Jezus mówi to samo zapewnienie, w tych samych identycznych słowach: Ja zostanę z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata (por. Mt 28, 20). I o Duchu Świętym to samo: On z wami pozostanie po wszystkie dni aż do skończenia świata (por. J14,16).
A więc mamy tutaj jakieś zapewnienie, że to jest coś, co trwa. I teraz już wszystko zależy od tego, jak dalece na serio człowiek bierze słowa Chrystusowe, jaką im przyznaje rangę i wagę. Wszystko od tego zależy. Wizja chrześcijaństwa. Jeżeli my tych wszystkich słów nie weźmiemy na serio pod uwagę, tak jak one zostały powiedziane, to będziemy mieli ciągle z chrześcijaństwem i z życiem chrześcijańskim bardzo wiele kłopotu i bardzo wielu rzeczy nie będziemy rozumieć, i przeciwko bardzo wielu rzeczom będziemy się buntować, i będziemy siłą rzeczy, wędząc albo nie wiedząc, skreślać przynajmniej połowę Ewangelii Jezusa Chrystusa. Niestety, wydaje mi się, że tę najpiękniejszą połowę, a zostaną nam takie jakieś wskazówki na tutejsze życie. Te rzeczy potrzebne na dziś i na jutro, a na wieczność... To tam właśnie grozi najbardziej to skreślanie.
Jeżeli natomiast człowiek weźmie tak bardzo na serio, do końca, wszystkie słowa Chrystusowe, choćby tylko te, o których mówiliśmy dzisiaj: „W domu Ojca mego jest mieszkania wiele. Ja idę przygotować wam miejsce. A gdy wam to miejsce przygotuję, wrócę się do was i zostanę z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata i zabiorę was w swoim czasie do siebie, abyście byli tam, gdzie ja jestem”. Jeżeli przynajmniej to człowiek weźmie tak bardzo na serio, to wtedy zaczyna się wyłaniać jakiś bardzo konkretny już kształt i zarys chrześcijańskiego życia.
Moi drodzy, powiedziałem bardzo wiele słów. Obawiam się, że może nawet za wiele, zanim powiem jeszcze jedno słowo: Kościół. Ale kiedy je już powiedziałem, to mam do was prośbę, przynajmniej na ten kwadrans naszej rozmowy, który nam pozostał: zapomnijcie wszystko, co dotychczas wiecie o Kościele. Tak metodycznie, taktycznie - zapomnijcie wszystko, a popatrzcie na Kościół tylko pod kątem tych słów, które tutaj zostały powiedziane przed chwilą. Jest jakaś zbiorowość ludzka - ludzi wierzących, zbiorowość, którą Chrystus sobie sam zorganizował wewnętrznie przez prawdę i łaskę. I zewnętrznie jakoś też - dając Piotra i apostołów. Zbiorowość, której Chrystus nieustannie towarzyszy razem z Duchem Swoim, Duchem Świętym, a jest z nią nieustannie i prowadzi ją do domu Ojca. To jest wszystko. Przypatrzcie się tej prawdzie: co roku Kościół w liturgii swojej każe nam patrzeć na obnażonego na krzyżu Chrystusa. Odważnie, bez pruderii i bez wstydu. Na te napięte kości i mięśnie, na te rozdarte rany krwawiące. Przypuszczam, że tak samo trzeba co pewien czas patrzeć nie tylko na obnażonego Chrystusa, ale na obnażony Kościół. Zobaczyć ścięgna napięte, ten kościec i te mięśnie, zobaczyć tę nagość: co to jest? Co tam jest pod tą szatą?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |