Od bram Jerozolimy do Zmartwychwstania

Co wydarzyło się w tygodniu dziś nazywanym Wielkim, jak dokonywały się najważniejsze wydarzenia zbawcze? Zobaczmy, jak te szczególne dni opisuje Francois Mauriac. Idźmy z nim za Chrystusem dzień po dniu, chwila po chwili.

MĘKA, ŚMIERĆ I ZMARTWYCHWSTANIE

Jezus każdego wieczora wracał do Betanii. Doznawał już teraz trwogi przed tym, co miał wycierpieć; przeżywał w myśli całą swoją mękę, każde uderzenie bata, każde oplwanie. Dźwigał już ten krzyż. Czy widział się ze swą Matką w tych ostatnich dniach? Maryja wyszła może wreszcie z ukrycia, albowiem Syn nie miał już siły Jej odtrącić. Uczniowie obserwowali Go i milczeli, pocieszając się Jego obietnicą: bez względu na to, co się stanie, wróci wkrótce, wróci jak podróżnik, który puka do drzwi nocą lub gdy kur zapieje... Tak, będą czuwali. Któregoś wieczora jeden z nich zapytał być może: „Gdzie jest Judasz?”

Ktoś odpowiedział, że skarbnik nie śmie pokazać się w domu przyjaciół Mistrza po tym, co powiedział tam o olejku spikanardowym. Jezus zaś, który zapewne szedł ostatni, pochylony pod ciężarem niewidzialnego krzyża, widział w duchu najrozsądniejszego ze swoich uczniów umawiającego się w tej samej chwili ze zwycięzcą o trzydzieści srebrników. „Prosta formalność tylko — zapewniał ich prawdopodobnie — żeby was nie obrazić.”

Ostatniego wieczora przed nocą męki, we czwartek, gdy kur zapiał, Jezus wysłał Piotra i Jana do miasta, aby przygotowali wieczerzę pożegnalną. Pascha wypadała tego roku w dzień szabatu. Dlaczego Chrystus chciał spożyć wieczerzę nie w wigilię Paschy, tak jak wszyscy Żydzi, ale w przeddzień wigilii? Po prostu wiedział, że nazajutrz On będzie ofiarnym Barankiem.

Któryś z przyjaciół, zapewne uprzedzony, spotkał uczniów u bramy miasta. Było umówione, że będzie on niósł dzban wody, aby Piotr i Jan mogli go rozpoznać. Przyjaciel ten na pierwszym piętrze swojego domu rozesłał kobierce, poustawiał wezgłowia wokół niskiego stołu i polecił zabić w Świątyni rytualnego baranka.

Jezus szedł pochłonięty swoją miłością. Święty Jan pisze: „A przed świętym dniem Paschy Jezus wiedząc, że nadeszła godzina Jego, aby odszedł z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich, którzy byli na świecie, aż do końca ich umiłował” (J 13,1). Zaraz po wejściu uczniowie zaczęli się spierać o miejsce przy Nim, nieświadomi tego dnia i tej godziny. Jan położył się po Jego prawej ręce. Po drugiej stronie najbliżej Niego był zapewne Judasz, ponieważ Jezus mógł podać mu bezpośrednio kawałek chleba umoczonego w misie.

„Gorąco pragnąłem pożywać tę Paschę z wami, zanim cierpieć będę” (Łk 22,15).

Na tym ramieniu, które dźwigać miało drewniany krzyż, spoczął w tej chwili żywy ciężar czyjejś głowy. Zgodnie z obowiązującym obrządkiem Jezus pobłogosławił pierwszy kielich wina. Ale spór wybuchł ponownie. Ponieważ każdy z nich twierdził, że jest największy, Jezus przypomniał im, że największy wśród nich powinien być najmniejszym: „Ja pośród was jestem jako ten, który usługuje” (Łk 22,27).

I dążąc natychmiast do całkowitego poniżenia, umył im nogi. On, Twórca życia. Umył nogi Judasza, który się nie wzbraniał. Jedynie Piotr bronił się i protestował. Chrystus musiał mu zagrozić: „...Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał uczestnictwa ze mną” (J 13,18). Na co Piotr rzekł Mu: „Panie, nie tylko nogi moje, ale ręce i głowę” (J 13,9).

Woń duszy

W innych okolicznościach Jezus byłby się uśmiechnął. Dusza Kefasa jaśnieje prostotą i czystością, ale jednocześnie tuż obok Niego wydziela się woń zgnilizny i śmierci duchowej, której Pan nie może już znieść. Nie powściąga się już i mówi po cichu: „Jesteście czyści, ale nie wszyscy” (J 13,10). Opanowuje się jednak natychmiast: „Wy mnie nazywacie Mistrzem i Panem, i dobrze mówicie, bo jestem nim. Jeśli tedy ja, Pan i Mistrz, umyłem nogi wasze, i wy powinniście jeden drugiemu nogi umywać" (J 13,13-14).

Woń tej duszy dręczy Go. Nie może już jej znieść. Pozostali jedenastu niczego się nie domyślili, nic nie zrozumieli. Może nie lubią tego swego towarzysza, zbyt drobiazgowego w rachunkach. Ostatecznie 'jednak słusznie postępuje broniąc wspólnego trzosa; jest wprawdzie tajemniczy i obłudny, ale cóż - każdy ma inny charakter. Jezus nie jest już w stanie nic skrywać.

„Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, że jeden z was zdradzi mnie” (J 13,21).

Słowo to rozbrzmiewa w mrocznej sali, w której trzynastu Żydów leży wokół parującej misy. Chwila milczenia i każdy z uczniów zastanawia się nad sobą, bada swoje sumienie, a potem wszyscy pytają Mistrza: „Czyliż ja jestem, Panie?” (Mt 26,22). Siedzący po Jego lewej stronie Judasz szepcze drżącym głosem do ucha Chrystusa: „Czy to ja jestem, Mistrzu?” (Mt 26,25).

Nie było to zuchwalstwo - sam zapewne nie wiedział jeszcze, wahał się. W głębi jego duszy toczy się walka - walka w całym znaczeniu tego słowa rozpaczliwa, znana tylu chrześcijanom, gdy dusza ich w śmiertelnej rozterce usiłuje się bronić wiedząc, że w końcu ulegnie. Judasz kochał Jezusa i, być może, kocha Go jeszcze, pomimo niepowodzenia Mistrza, pomimo żalu, jaki czuje do Niego, i decyzji nie-solidaryzowania się ze słabszym. Suma trzydziestu srebrników ma przede wszystkim wartość dowodu umowy Judasza z władzami. W każdym razie biedny Jezus jest już stracony. Judasz czuje, że słabnie; jego trwoga nie jest udana, gdy pyta: „Czy to ja jestem, Mistrzu?” Zapewne on jeden tylko usłyszał cichym głosem wyszeptaną odpowiedź, która była dla niego wyrokiem na całą wieczność: „Tyś powiedział” (Mt 26,25).

I znowu z rozdzierającym serce bólem ujawnia Pan swoją tajemnicę, utracił bowiem przed chwilą jednego ze swych maluczkich. Judasz należał przecież do wybranych, jakkolwiek był może nieco mniej kochany od innych; w ciągu tych trzech lat jednak musiało paść w różnych okolicznościach niejedno tkliwe słowo między nimi, niejedno przebaczenie było udzielone i otrzymane.

„Wprawdzie Syn Człowieczy podąża, jak napisano o nim, ale biada człowiekowi onemu, przez którego Syn Człowieczy będzie wydany. Lepiej by mu było, gdyby się był nie narodził ów człowiek” (Mk 14,21).

W głuchym milczeniu, jakie zapadło po tych słowach, Piotr dał znak Janowi opartemu na ramieniu Chrystusa, aby zapytał: „O kim to On mówi?” (J 13,24). Wystarczyło Janowi wznieść oczy i nieznacznie poruszyć wargami, aby być zrozumianym: „Panie, kto to jest?” (J 13,25).

Może Jezus nie powiedziałby tego komu innemu. Ale będąc już u kresu życia, na jego ostatnim etapie, czy może jeszcze skryć cokolwiek przed tym, który po raz ostatni złożył głowę na Jego piersi (jak lekka jest ta głowa i jakże ciężki będzie krzyż!)? Szepcze mu więc:

„To ten, któremu podam chleb umoczony” (J 13,26).

I umoczywszy chleb w misie podał go Judaszowi, który spoczywając po Jego lewej stronie musiał słyszeć wypowiedziane przed chwilą słowa, w każdym zaś razie widział głowę Chrystusa pochyloną nad głową umiłowanego ucznia. I w tejże chwili „...wszedł w niego szatan” (J 13,27). Judasz oszalał z zazdrości. Zbyt był sprytny, żeby nie rozumieć, że był odsunięty na bok, że Jan był zawsze najbardziej miłowany, on zaś zawsze najmniej... Syn Człowieczy, którego czekały jeszcze cierpienia całej męki, nie był już w stanie znieść straszliwej nienawiści strąconych aniołów, jaka rozpętała się w tym nieszczęśniku. Rzeczywista i substancjalna obecność szatana w duszy stworzonej dla miłości była czymś, czego Jego nadwątlone siły nie mogły już znieść. Poprosił więc Judasza: „Czyńże prędzej, co masz czynić” (J 13,27).

Pozostali uczniowie sądzili, że Jezus posyła go, by rozdał jałmużnę lub kupił, czego potrzeba było na święta. Opętany nienawiścią Judasz wstał. Jeżeli Mistrz wydaje go na pastwę jego losu, dlaczego miałby się sprzeciwić on, którego głowa nie spoczęła nigdy na niczyim ramieniu? Nigdy nie słyszał z bliska bicia serca Jezusa, zaznał tylko tyle miłości, aby jego zdrada nie mogła być niczym usprawiedliwiona. Dławił go gniew. Otworzył drzwi i wyszedł w noc.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Grudzień 2024
N P W Ś C P S
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...