Co prawosławie mówi na tematy zawarte w siedmiu ostatnich słowach Jezusa z krzyża?
Znaczenie małżeństwa
Upadek skaził ontologię człowieka, dzieląc go na złą męskość i złą kobiecość i pogrążając je w nie kończącym się niepokoju przyciągania i odpychania. Rozdział ten przebiega nie między mężczyznami a kobietami, ale przenika wnętrze każdej istoty ludzkiej i tworzy nieustanne napięcie dające początek konfliktom i nerwicom. Sakrament małżeństwa przynosi „łaskę raju” i łączy początek z końcem. I znów św. Jan Chryzostom, wielki doktor małżeństwa, wygłasza głęboką myśl, tak bardzo potwierdzoną przez dzisiejszą psychiatrię: „Miłość rodzi się z czystości” - i przeciwnie - „zepsucie (rozpusta i pornograficzna ciekawość) pochodzi z braku miłości”. Najpotężniejszym lekiem jest miłość „amor magnus”, która czyni ludzi czystymi.
Istnieje w tekstach Pisma Świętego pewna kolejność, bynajmniej nie przypadkowa, odkrywająca jaskrawą prawdę o człowieku, rzucająca ogromne światło na jego przeznaczenie.
List do Hebrajczyków (2,7) opisuje wielkość człowieka niewinnego w jutrzence życia w tych słowach: „Chwałą i czcią go ukoronowałeś”. Apokalipsa staje na drugim krańcu istnienia u jego kresu i głosi, że narody i ludy na progu nowego Jeruzalem wnoszą do niego cześć i chwałę swoją; człowiek nie przychodzi na drugi brzeg swej „pleromy” z pustymi rękami, lecz niesie dary Ducha. I wreszcie znów ta sama formuła, która wyraża pierwotną obietnicę i końcowe dopełnienie - Raj i Królestwo - staje się skuteczną formułą sakramentu małżeństwa: narzeczeni są ukoronowani chwałą i czcią. W ten sposób widzimy małżeństwo jako punkt węzłowy i w tym charakterze profetycznym - jako obraz jedności w wieku przyszłym.
Znaki czasów ostatecznych w małżeństwie
Św. Klemens Rzymski cytuje pewien bardzo tajemniczy agrafon: „Pan, zapytany o chwilę przyjścia Królestwa, odpowiedział: «Gdy dwoje będą jednym i gdy zewnętrzne będzie jak wewnętrzne, i gdy to, co męskie, i to, co żeńskie, na powrót zjednoczone, już nie będą ani męskim, ani żeńskim»”.
Przyjście Królestwa zbiega się więc z doskonałą dojrzałością miłości małżeńskiej w jednym bycie, w rzeczywistości wszechludzkiej rekapitulowanej w Chrystusie; czystość małżeńska (o którą prosi epikleza sakramentu) znosi grzeszny dystans między tym, co zewnętrzne, a tym, co wewnętrzne, gdzie właśnie mieści się pożądliwość; impas zdeprawowanej kobiecości i męskości przechodzi w nieskończoność pierwotnej nieskazitelności, na powrót odnalezionej i rzeczywiście spełnionej. Pan mówi: „Oto równam to, co ostatnie, z tym, co pierwsze”. Alfa i Omega spotykają się w zupełnie nowym stworzeniu. Podobnie jak stan mniszy, tak samo stan małżeński nie jest problemem etycznym, ale ontologicznym. Miłość została sprofanowana, zanim jeszcze zdążyła, pojąć swą wielkość. Małżeństwo autentyczne, osiągające szczyt, jest rzadkim czynem ascetycznym; wyraz temu daje obrzęd w śpiewie o męczennikach, który towarzyszy małżonkom w ciągu całego ich pielgrzymowania wąską drogą życiową; śpiew ten wznosi w ten sposób małżonków do godności „zranionych przyjaciół Oblubieńca”. Czas najwyższego objawienia, ogołoconego z wszelkich profanacji historycznych, oznacza okres przedapokaliptyczny i dopiero w tym momencie prawda ujrzy światło dzienne i rozpozna samą siebie jak w zwierciadle w prawdziwym stanie monastycznym.
Ponad napięciem wstydu i cynizmu unosi się, niedostępna siłom czysto naturalnym, harmonia dzieci wolności i łaski, które nie mają nic do ukrywania. Gdy Anioł Apokalipsy oznajmia: „Czasu nie będzie więcej” - mówi zarazem „podepczecie zasłonę wstydliwości” (tuniki ciała pochodzącej z upadku) i wyznacza przejście do dziewiczego odnowienia człowieka. W historii, jeśli się nie jest świętym, małżeństwo jest jedynie komórką socjologiczną i spokojnym dobieraniem się niezliczonych par mieszczańskich, kompletną i groźną samowystarczalnością. Oślepiająca godność pleromy małżeńskiej nie bytów, ale bytu w jego całości, objawi się według słów Pana jedynie przy końcu, w momencie przyszłej Paschy jako Przejścia.
„Ars amandi” jest cała owocowaniem wieczystej nowości „Maranatha”. Kochający się patrzą razem w tym samym kierunku, ku Wschodowi i mówią: „Spraw, Panie, abyśmy miłując jedno drugiego, miłowali Ciebie samego”.
(Paul Evdokimov, Prawosławie)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |