Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Wokół Jezusa w betlejemskim żłobie przewinęło się sporo postaci. Różnie do Maleńkiego Jezusa się odnosili: jedni z radością, inni z nienawiścią, jeszcze inni z obojętnością.
Boże Narodzenie to już od dawna święto, które jakby przekroczyło granice chrześcijaństwa. W tym dniu świętują prawie wszyscy: wierzący, inaczej wierzący i niewierzący. Pociąga nas atmosfera wigilijnego stołu, kolorowa choinka i to wszystko, co można nazwać tradycją. Czasami w tym wszystkim zapominamy o co tak naprawdę chodzi. Bo przecież świętować dla świętowania chyba nie ma sensu. Dlatego warto zawsze zagłębić się w to, co stanowi o istocie tych dni. A tym czymś jest tajemnica Boga, który dla naszego zbawienia stał się człowiekiem.
Wokół Jezusa w betlejemskim żłobie przewinęło się sporo postaci. Różnie do Maleńkiego Jezusa się odnosili: jedni z radością, inni z nienawiścią, jeszcze inni z obojętnością. Warto przyjrzeć się każdej z nich, by zobaczyć na ich tle samego siebie. Tym, co przenika całe wydarzenie Bożego Narodzenia wydaje się pokora. W tej mało popularnej także i w dzisiejszych czasach cnocie zdaje się skupiać wszystko, co wydarzyło się z dala od wielkich spraw tego świata, w małym miasteczku Betlejem, gdzie przyszedł na świat Pan Panujących i Król Królujących. On jest pierwszym spośród pokornych. Dlatego to właśnie na Niego chcemy dziś popatrzeć.
„On istniejąc w postaci Bożej nie skorzystał ze sposobności, aby na równi być z Bogiem, lecz ogołocił samego siebie przyjąwszy postać sługi” (Flp 2, 6-7a). Ten, przez którego wszystko się stało, i bez którego nic się nie stało z tego, co się stało, zechciał stać się jednym z nas. Prawda ta wydaje się tak wielka, że wielu nie mieści się w głowie. Bo jak może mieć granice Nieskończony? Jak śmiertelnym może stać się Król nad wiekami? A jednak tak właśnie się stało. Bóg zamieszkał między nami.
Nie szukał splendoru. Nie przyszedł jako wielki Pan, ale narodził się z kobiety i był zwykłym, płaczącym dzieckiem. Nie w pałacu w którejś ze stolic ówczesnego świata, ale w małym miasteczku Betlejem. Jako dziecko ubogich, podróżujących rodziców, dla których nie znalazło się miejsce w gospodzie. Dlatego jego pierwszym mieszkaniem była stajenka, a zamiast kołyski miał zwyczajny żłób. Jakże prawdziwie brzmią tu słowa proroka Izajasza, wypowiedziane niegdyś o Narodzie Wybranym: „Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie”. Stwórca wszechświata przyszedł do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli.
A jednak w całym tym wydarzeniu jest tyle radości, że nie sposób narzekać tylko na ludzką niewdzięczność. Przede wszystkim dlatego, że tego dnia zaczęły się spełniać Boże obietnice o zbawieniu człowieka. Tego dnia narodził się Potomek Niewiasty, który w niedalekiej przyszłości miał zetrzeć głowę węża. Ludzkości pogrążonej w mroku i cieniu śmierci, chorób i innych nieszczęść zajaśniało Niezwyciężone Słońce, Jezus, który pokonał śmierć i otworzył nam bramy wiecznego zbawienia. Ale także dlatego, że w tych narodzinach widzimy, kim naprawdę jest Bóg. On, wielki, potężny, mogący jednym swoim słowem zmieść cały Wszechświat jest Bogiem naprawdę przyjaźnie do nas nastawionym. On nie gardzi naszymi zwykłymi sprawami. Radością, smutkiem, pracą, zabawą, zamyśleniem i płaczem. Nie musimy przed nim drżeć, składać mu wielkich ofiar. Jego słowa o miłości nie są czczą gadaniną. On naprawdę nas lubi.
W życiu często staję przed dylematem wyboru drogi. Chcę być kimś. Pociągają mnie sława i zaszczyty. Z drugiej strony widzę zwyczajną, mało atrakcyjną pracę dla dobra innych. To miłe, kiedy ludzie zauważają, gdy chwalą czy klaszczą. Życie nabiera wtedy blasku. Ale kiedy wybieram większe, choć mniej atrakcyjne dobro, staję w jednym szeregu ze swoim Bogiem. Cichym i pokornym. W najsmutniejszy dzień zapala w moim sercu płomyczek uśmiechu. Być w takim towarzystwie to zaszczyt.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |