Kazania pasyjne: Słowa z Krzyża

Pragniemy słowa, które by naprawdę ważyło. Słowa, które wskazuje drogę. Słowa – pokarmu dla wygłodniałej duszy. Słowa, z którego siła do życia. Słowa, z którego bije światło.

SŁOWO SIÓDME: OJCZE, W TWOJE RĘCE POWIERZAM DUCHA MOJEGO

„Jezus zawołał donośnym głosem: »Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego«. Po tych słowach wyzionął ducha. Na widok tego, co się działo, setnik oddał chwałę Bogu i mówił: »Istotnie, człowiek ten był sprawiedliwy«. Wszystkie też tłumy, które zbiegły się na to widowisko, gdy zobaczyły, co się działo, wracały bijąc się w piersi” (Łk 23,46-48).

Rozważamy dziś ostatnie, siódme słowo Jezusa z krzyża. „To słowo o tym, skąd życie przychodzi i dokąd odchodzi. I o ufności mocniejszej niż śmierć. Jezus zbawił nas nie przez to, co zrobił, ale przez przyjęcie tego, co Mu zrobiono. Zachowując na dnie jedyną własność – więź z Ojcem” (ks. J. Szymik).

Dłonie Ojca

Słowa Jezusa są cytatem z Psalmu 31, który opisuje niezawinione cierpienia sprawiedliwego. To modlitwa ufności – ufności silniejszej niż wszystko. To ostatnie wołanie z krzyża odsłania coś z tajemnicy wewnętrznego życia Boga, mówi bowiem o więzi miłości łączącej Syna z Ojcem. To zarazem słowa umierającego człowieka. Dlatego ukazują też prawdę o życiodajnej więzi łączącej ludzką osobę z Bogiem.

Mówi się: „jakie życie, taka śmierć”. Jezus żył zawsze w bliskiej relacji do Ojca. Pierwsze słowa Jezusa, zanotowane przez św. Łukasza, to słowa dwunastolatka wypowiedziane do rodziców szukających Go w Jerozolimie: „Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mojego Ojca”. I później wiele razy Jezus zwraca się do Boga: Ojcze! Nauczył nas modlitwy, która zaczyna się od tego słowa. W Ogrójcu modlił się: „Ojcze, nie moja wola, lecz Twoja wola niech się spełni”. Z wezwaniem Ojca umiera.

Śmierć jest końcem ziemskiego życia. Aby rozjaśnić jej mroczną tajemnicę, trzeba wrócić do początku ludzkiego życia, zapytać, skąd ono pochodzi. Wiara mówi, że życie ludzkie jest z Boga. I to o wiele bardziej i na o wiele głębszym poziomie niż życie innych stworzeń. Księga Rodzaju w poetycki sposób opowiada o Bogu, który własnoręcznie lepi człowieka z prochu ziemi, który osobiście tchnie w jego nozdrza tchnienie życia. Doświadczony cierpieniem Hiob skarży się Bogu: „Twe ręce ukształtowały mnie, uczyniły: opuszczonego dokoła chcesz zniszczyć? Wspomnij, żeś ulepił mnie z gliny: i chcesz obrócić mnie w proch?” (Hi 10,8–9). „Panie, Tyś naszym Ojcem. Myśmy gliną, a Ty naszym twórcą. Dziełem rąk Twoich jesteśmy my wszyscy” – przypomina prorok Izajasza (Iz 64,7).

Początek i kres ludzkiego życia związany jest z dotykiem tych samych dłoni. Kochających, czułych, delikatnych. Człowiek wychodzi z Bożych rąk i do Tych rąk wraca. Nie jesteśmy stąd. Bóg jest naszą ojczyzną. Płyniemy z Niego, przez Niego i do Niego. Nikt z nas nie wziął sobie życia. Otrzymaliśmy je w darze. Ta świadomość pomaga żyć bez pretensji do świata, do ludzi, do siebie, do Boga. Ta świadomość pomaga żyć bez zgorzknienia lub cynizmu w zetknięciu z rozczarowaniem, które nieuchronnie przynosi życie. Ta świadomość pomaga umierać.

Z życia do życia

Mija rok od śmierci Jana Pawła II. W naszej pamięci są wciąż żywe wspomnienia tych trudnych, ale i wielkich dni. Papież swoim umieraniem wygłosił ostatnią katechezę. Tym razem o sztuce umierania, o dobrej śmierci. Umierał otoczony modlitwą, współczuciem, ciepłą obecnością tak wielu ludzi. Prosił: „Pozwólcie mi odejść do domu Ojca”.

Jedno z ostatnich zdjęć Papieża powstało w Wielki Piątek. Papieski fotograf Arturo Mari uznał je za najważniejsze w całym pontyfikacie. Papież w drżących dłoniach trzyma krzyż, jakby przytula się do niego. Idzie świadomie naprzeciw Tajemnicy. Jakby chciał powiedzieć nam po raz ostatni: nie lękajcie się! Tym razem w kontekście tego, co najbardziej człowieka przeraża, czyli śmierci. Jakby chciał powiedzieć: każdy umrze, tak jak ja. Zawiedzie medycyna i technika. Nie zawiedzie Chrystus. Jemu zaufajcie, nie lękajcie się!

Do tylu ważnych momentów w życiu się przygotowujemy: do ślubu, do rodzenia dziecka, do egzaminu, do rozmowy w sprawie pracy… A do śmierci? „Kościół zachęca nas do przygotowania się na godzinę naszej śmierci” – czytamy w Katechizmie Kościoła Katolickiego. W wieku 79 lat Papież pisał: „Głębokim pokojem napełnia mnie myśl o chwili, w której Bóg wezwie mnie do siebie – z życia do życia! Dlatego wypowiadam często – i bez najmniejszego odcienia smutku – modlitwę (…) – w godzinie śmierci wezwij mnie i każ mi przyjść do Siebie”.

Swoją śmiercią Jan Paweł II upomniał się o miejsce należne śmierci w ludzkim życiu, o jej godność. Dziś bowiem albo nie mówi się o niej wcale, albo czyni się z niej widowisko. Rodzina nie jest już miejscem schronienia, które skupia ludzi sobie bliskich przy narodzinach i przy śmierci, w zdrowiu i w chorobie. Choroba i śmierć stają się raczej problemami technicznymi, którymi zajmują się powołane do tego instytucje. Na ekranach kin i telewizorów śmierć stała się z kolei widowiskiem dostarczającym rozrywki. Pokazywana jest coraz bardziej okrutnie. Odebrano jej charakter metafizyczny – nie ma być już tymi drzwiami, przez które wkraczają w nasz świat najistotniejsze pytania: o sens, o wieczność, o to, kim jest człowiek. Modlono się dawniej: „Od nagłej a niespodziewanej śmierci wybaw nas, Panie!”. Dzisiaj ta prośba zmienia się raczej w przeciwieństwo: O śmierć nagłą i niezauważalną prosimy Cię, Panie! Nieuniknionym następstwem odczłowieczenia śmierci jest odczłowieczenie życia. Postawa wobec śmierci decyduje w znacznym stopniu o postawie wobec życia. To ważne, aby umierający człowiek nie był otoczony tylko kroplówkami, ale kochającą obecnością swoich bliskich. Wtedy śmierć jest jak przejście z rąk do rąk. Po tej stronie – kochające dłonie małżonka, córki, syna…, po drugiej – otwarte ramiona Ojca.

W tym roku pożegnaliśmy ks. Jana Twardowskiego. Jeszcze jedno świadectwo śmierci pełnej ufności wobec Ojca w niebie. Zanim zamknął oczy, podyktował swój ostatni wiersz: „Zamiast śmierci / racz z uśmiechem / przyjąć Panie / pod Twe stopy / życie moje / jak różaniec”.

Otwarte drzwi

W ostatnim kazaniu poświęconym słowom Jezusa na krzyżu trzeba podkreślić, że ostatnie słowo nie należy do Ukrzyżowanego, ale do Zmartwychwstałego Chrystusa. Śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa to jakby dwa oblicza tego samego wydarzenia, które nazywamy Paschą Chrystusa. Chrystus sam jest owym pszenicznym ziarnem, które wpadłszy ziemię, musi obumrzeć, aby przynieść obfity plon. „Jego pascha oznacza przejście ku Bogu, całkowite oddanie się Jemu. Bóg przyjmuje ten czyn i odpowiada wskrzeszeniem Chrystusa z martwych. Akt Ojca wskrzeszającego Chrystusa z martwych mocą Ducha Świętego jest Jego odpowiedzią na miłość Syna. Miłość za miłość. Słowo i odpowiedź. Przedziwny dialog naszego odkupienia” (ks. W. Hryniewicz).

To ważne, abyśmy w taki właśnie sposób patrzyli na krzyż. Śmierć Chrystusa była aktem największej miłości, była całkowitym oddaniem Ojcu Jego własnego daru, czyli człowieczeństwa. Ten dar zostaje przyjęty przez Ojca i podarowany na powrót Chrystusowi i nam wszystkim – jako życie odnowione, przemienione, wolne od grzechu i śmierci. To jest właśnie zmartwychwstanie.

Pascha Chrystusa objawiła prawdziwe oblicze Boga. To Bóg nieskończenie miłosierny i miłujący ludzi, mimo ich niewierności. To Bóg, którego oblicze zwraca się nieustannie ku ludzkości, który szuka każdego konkretnego człowieka. To Bóg, który jest miłością, Bóg niewinny, „Bóg ukrzyżowany”.

Pascha Chrystusa zadecydowała też o dziejach świata. To definitywne Boże „tak” powiedziane ziemi i każdemu człowiekowi. Pozornie nic się nie zmieniło. Życie ludzkie toczy się dalej ze swoim trudem, radościami, oczekiwaniami, smutkami, cierpieniem, starzeniem i umieraniem. Dokonało się jednak coś decydującego na poziomie najbardziej podstawowym – przemiana, której pełny sens zobaczymy dopiero w przyszłości. Człowiek został uwolniony od grzechu, złości, kłamstwa, nienawiści, rozpaczy i śmierci. Odkupienie przywróciło blask ludzkiej twarzy. Człowiek może być podobny do swojego Twórcy. Boży obraz może lśnić w ludzkim życiu. Człowiek stał się zdolny do stawania się coraz prawdziwszym człowiekiem, ludzkim i Bożym zarazem.

Krzyż i zmartwychwstanie Chrystusa wprowadziły ludzi w przestrzeń wolności. To wielki dar, który domaga się dobrowolnego przyjęcia ze strony człowieka. „Oto postawiłem jako dar przed tobą drzwi otwarte, których nikt nie może zamknąć” (Ap 3,8). To wymowny symbol nadziei, w którą wprowadzony został człowiek. Zwycięska śmierć Chrystusa rozjaśniona blaskiem Jego zmartwychwstania stała się bramą życia. „Przez swoją śmierć zniweczył śmierć naszą i zmartwychwstając przywrócił nam życie”.

Krzyż – jak otwarte drzwi. Otwarte dla mnie, dla ciebie. Za nimi już tylko niebo.

Modlitwa

Panie! Oddajesz siebie z ufnością Ojcu. Wiesz, że nie idziesz donikąd, ale do domu Ojca. Pomóż mi składać moje życie w czułe dłonie Boga. Zachowaj od poczucia, że cokolwiek mi się należy. Pomóż zrozumieć, że wszystko jest darem. Wlej łaskę wdzięczności.

Obejmuję Twój krzyż, Panie. Przyjmij mnie do swej miłości. Oddaj i mnie w ręce Ojca, teraz i w godzinie śmierci.

«« | « | 1 | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg
« » Kwiecień 2024
N P W Ś C P S
31 1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
Pobieranie... Pobieranie...