Licząc na „lepszych gości” można rozminąć się z Najlepszym.
Z cyklu „Postaci Bożego Narodzenia”
„Nie było im miejsca w gospodzie” zapisał dosłownie ewangelista Łukasz w opowieści o narodzinach Jezusa tłumacząc, dlaczego Jego Matka położyła Go w żłobie. Co tłumacze najczęściej oddają przez „dla nich”: nie było „dla nich” miejsca. Elektryzująca informacja. No bo jeśli po prostu w gospodzie nie byłoby miejsca – trudno. Żaden dom nie jest z gumy. Nie zmieści się w nim nie wiadomo ilu ludzi. Skoro wpuściło się tych, którzy przyszli wcześniej, ci, którzy przyjdą później muszą poszukać sobie innego noclegu. Ale stwierdzenie, że to „dla nich” nie było miejsca przywołuje smutne podejrzenie, że miejsce, owszem było, ale nie dla Józefa i Maryi.
Dlaczego tak ich potraktowano? Trudno powiedzieć. Najpewniej „za całokształt”. To znaczy nie było jednego, decydującego o nie przyjęciu ich argumentu, a więcej różnych. Bo wyglądali na biednych, bo przybyli z na wpół pogańskiej Galilei, na dodatek z Nazaretu, bo twarz Józefa nie budziła zaufania, bo Maryja była w ciąży i być może już zaczęła rodzić... Więc nie. Przecież znajdzie się jeszcze jakiś zacniejszy gość, który zechce – być może – nawet więcej zapłacić....
I tym sposobem właścicieli gospody ominął zaszczyt nad zaszczytami: możliwość ugoszczenia Bożego Syna. A do tego parę drobiazgów: rozgłos, jaki zyskaliby dzięki opowiadających o spotkaniu z Aniołami pasterzom, potem być może możliwość pokazywania innym zacnym gościom – np. Mędrcom ze Wschodu – że tu, o właśnie tu się urodził, tu Maryja Go położyła, przy tym stole siedzieli Jego rodzice.... No prawda, ominął ich być może też jeden kłopot: kiedy przyszli siepacze od Heroda mogli powiedzieć, że tu żadnego Dziecka – Króla nigdy nie było. Mogli, ale zapewne i tak by ich nie słuchano.
Gdybym był w ich położeniu, postąpiłbym inaczej? Brał sobie na głowę kłopot, gdy w perspektywie czysty zysk? Łatwo być mądrym patrząc z perspektywy dwóch tysięcy lat. Gdy chodzi o tu i teraz...
Przecież takie sytuacje ciągle się zdarzają. Ciągle na świat przychodzi Jezus. W drugim człowieku. I ciągle, choć potrzebuje pomocy, wsparcia, życzliwego gestu, nie ma dla Niego miejsca w gospodach naszych serc. I gdyby jeszcze było tak, że te serca pełne są już różnych ludzi i brakuje sił, czasu i środków, by pochylić się nad potrzebą kolejnego. Ale nie: jest miejsce dla niespodziewanego gościa. Tyle że dla gościa o odpowiednim statusie, dzięki któremu możemy coś zyskać. Choćby tylko kroplę spływającego na nas prestiżu. A Bóg ciągle musi rodzić się w stajence.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |