Gdzie znaki i cuda? Gdzie ci wszyscy z odzyskanym wzrokiem, chodzący, oczyszczeni, słyszący, zmartwychwstali…? Ubogich jedynie widać na każdym kroku.
Tak bardzo spragnieni jesteśmy tego, co spektakularne, nadzwyczajne, powalające z nóg, potęgą znaku utwierdzające w wierze, że przestaliśmy zwracać uwagę na cudowne w zwyczajności drogi działania łaski. Czyli sakramenty. Dziecko rodzące się do nowego życia. Duch święty zstępujący nawet na chcących pożegnać się z Kościołem, serce uzdrowione z nienawiści i uzdolnione do przebaczenia w Komunii świętej, grzesznik zniewolony słabością uwolniony odeń w sakramencie pojednania, dwie przeciwności złączone sakramentem małżeństwa, zagubiony odnajdujący drogę w głoszonym Słowie, namaszczony wcale nie po raz ostatni… I pełniący sakramentalną posługę mimo wszystko.
Bóg lubujący się w kropli wody, kawałku chleba, wyciągniętej dłoni. Cudownie niecudowny. Nadzwyczajnie zwyczajny. Zamiast dróg usłanych światłem wybierający pachnące kurzem polne ścieżyny. Zakochany w niezbyt gustownie urządzonej wiejskiej świątyni i drżącej ręce starego księdza…
Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi.
Z Konstytucji Lumen Gentium
Syn Boży w naturze człowieczej z Nim zjednoczonej, zwyciężając śmierć przez śmierć i zmartwychwstanie swoje, odkupił człowieka i przemienił w nowe stworzenie (por. Gal 6,15, 2 Kor 5,17). Udzielając bowiem Ducha swego, braci swoich powołanych ze wszystkich narodów, ustanowił w sposób mistyczny jako ciało swoje. W ciele tym życie Chrystusowe rozlewa się na wierzących, którzy przez sakramenty jednoczą się w sposób tajemny i rzeczywisty z umęczonym i uwielbionym Chrystusem (KK 7)
Dodaj swój komentarz »