Heroizm nie jest obowiązkowy. A czy jest obowiązkowe ratowanie człowieka przed popełnieniem zła?
I Niedziela Wielkiego Postu
Kazania pasyjne są po to, aby rozważać mękę i śmierć Pana naszego Jezusa Chrystusa. Czy Pasja ma cokolwiek wspólnego z miłosierdziem? Raczej kojarzy się z brakiem miłosierdzia – wobec Jezusa. Nasilenie braku miłosierdzia, z jakim spotkał się na ziemi Chrystus jest przerażające. Chciałoby się powiedzieć – nieludzkie. Ale właśnie problem w tym, że jest ludzkie. Tak strasznie ludzkie. To ludzie niemiłosiernie Jezusa męczyli.
A jednak w historii męki i śmierci Chrystusa nie brak ogromnych, niepojętych aktów miłosierdzia.
Przede wszystkimi zauważmy jedną rzecz fundamentalną – całe podjęte przez Bożego Syna dzieło zbawienia człowieka, jest największym w dziejach, ponadczasowym aktem miłosierdzia Bożego. Jest jedynym w swoim rodzaju i – chyba – niepowtarzalnym bezinteresownym aktem pochylenia się nad potrzebującymi i udzieleniem im pomocy, której łakną ze wszystkich sił.
Ale są też w opisie Pasji pojedyncze wydarzenia, które pokazują, że nawet w takich chwilach Jezus czynił napotkanym ludziom miłosierdzie. Konkretnym ludziom, konkretne czyny miłosierdzia.
Na przykład to, co się wydarzyło w Wieczerniku jeszcze przed rozpoczęciem Ostatniej Wieczerzy. Wydarzenie opisane tylko przez jednego ewangelistę – świętego Jana. Wydarzenie niezrozumiałe nawet dla jego bezpośrednich uczestników. Wydarzenie, przeciwko któremu niektórzy z nich próbowali się nawet buntować.
A było tak: „Jezus wiedząc, że nadeszła Jego godzina przejścia z tego świata do Ojca, umiłowawszy swoich na świecie, do końca ich umiłował. W czasie wieczerzy, gdy diabeł już nakłonił serce Judasza Iskarioty syna Szymona, aby Go wydać, wiedząc, że Ojciec dał Mu wszystko w ręce oraz że od Boga wyszedł i do Boga idzie, wstał od wieczerzy i złożył szaty. A wziąwszy prześcieradło nim się przepasał. Potem nalał wody do miednicy. I zaczął umywać uczniom nogi i ocierać prześcieradłem, którym był przepasany. Podszedł więc do Szymona Piotra, a on rzekł do Niego: «Panie, Ty chcesz mi umyć nogi?» Jezus mu odpowiedział: «Tego, co Ja czynię, ty teraz nie rozumiesz, ale później będziesz to wiedział». Rzekł do Niego Piotr: «Nie, nigdy mi nie będziesz nóg umywał». Odpowiedział mu Jezus: «Jeśli cię nie umyję, nie będziesz miał udziału ze Mną». Rzekł do Niego Szymon Piotr: «Panie, nie tylko nogi moje, ale i ręce, i głowę!». Powiedział do niego Jezus: «Wykąpany potrzebuje tylko nogi sobie umyć, bo cały jest czysty. I wy jesteście czyści, ale nie wszyscy». Wiedział bowiem, kto Go wyda, dlatego powiedział: «Nie wszyscy jesteście czyści»”.
Na pozór ten akt miłosierdzia jest nikomu niepotrzebny. Tak bardzo, że Piotr przed nim się wzbrania. Ale przychodzi moment, w którym zaczyna go rozumieć i wtedy chce się w nim cały zanurzyć. Tak reaguje człowiek, który odkrywa, że sam Bóg się nad nim pochyla, że sam Bóg chce mu służyć. Uświadomienie sobie, że Boga stać na to, aby służyć człowiekowi, to jedno z największych osiągnięć, jakiego może dokonać człowiek. Stwórca nie traktuje swego stworzenia jak niewolnika. Sam ustawia się w tej pozycji. W chwili umywania nóg apostołom Bóg znalazł się na poziomie ludzkich nóg. Robił to, co w owych czasach należało do niewolników. Wykonywał pracę pogardzaną. Nie dlatego, że ktoś Go przymusił. Dlatego, że sam chciał. Z miłości.
Pamiętam – i to wspomnienie tkwić będzie jak bolesna zadra w mojej pamięci już zawsze – że przed laty podczas odwiedzin kogoś moich bliskich w szpitalu zostałem poproszony o opróżnienie basenu. Byłem wtedy młodym człowiekiem, jeszcze nie wiedziałem, kim będę, ale już uznałem, że taka posługa jest poniżej mojej godności. Odmówiłem. Znalazłem mnóstwo wymówek i wyjaśnień, aby tego nie zrobić. Ktoś inny się tym zajął. A ja z wysokości swojej pychy spoglądałem, jak to czyni.
Dlaczego Jezus umył uczniom nogi? Po co się do tego zniżył? Sam to wyjaśnił: „Czy rozumiecie, co wam uczyniłem? Wy Mnie nazywacie «Nauczycielem»" i «Panem» i dobrze mówicie, bo nim jestem. Jeżeli więc Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie nawzajem umywać nogi. Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem. Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Sługa nie jest większy od swego pana ani wysłannik od tego, który go posłał”.
Od tamtej chwil minęły tysiące lat, a świat nadal kultywuje i umacnia podział na „panów” i „służących”. Uzasadnieniem tej wyjątkowo trwałej hierarchii jest bogactwo, władza, znaczenie, popularność. Ci, którzy są ich posiadaczami, uważają powszechnie, że mają prawo do tego, aby inni im służyli, aby byli dla nich, na ich potrzeby. Ci, którzy ich nie mają, najczęściej zgadzają się potulnie na rolę tych gorszych, tych do posług, do zaspokajania potrzeb innych.
Każdy akt miłosierdzia zakłóca tę wydawałoby się oczywistą zasadę tego świata. A im bardziej naturalnych i podstawowych ludzkich potrzeb dotyka, tym bardziej pokazuje, że istnieje inna hierarchia, stworzona nie ludzkim umysłem, która co prawda wymaga wysiłku i przekroczenia własnych ograniczeń, ale pozwala się człowiekowi na nowo odnaleźć.
Najrozmaitsze hospicja, ośrodki dla ludzi niepełnosprawnych, starszych, obłożnie chorych, cierpią w Polsce na brak wolontariuszy. Słychać nawet głosy o spadającej liczbie chętnych do tych posług. Tymczasem na Zachodzie, który tak często uważamy za zdechrystianizowany i zlaicyzowany, wolontariat jest bardzo dobrze rozwinięty i wielu młodych ludzi za naturalne uważa wykonywanie nawet najprostszych posług na rzecz ludzi w potrzebie. To nie jest argument przeciwko chrześcijaństwu. To jest argument przeciwko nam, chrześcijanom. Tamci, chociaż często nie zdają sobie sprawy z religijnej (na poziomie podstawowym) motywacji swych działań, są dla nas przykładem, jak należy być chrześcijaninem. Paradoks? Nie pierwszy i nie ostatni w dziejach zbawienia. Bóg działa w przedziwny sposób. Czasami sam Boży Syn umywa ludziom nogi, czasami pokazuje jak być jego wyznawcą za pośrednictwem ludzi, którzy w Niego nie wierzą.
Jezus nie zawahał się klęknąć przed swymi uczniami. Chciał, aby zrozumieli, że miłosierdzie obejmuje najprostsze sprawy, nawet najbardziej przyziemne i oczywiste. Chciał, aby mające się w najbliższych godzinach wydarzenia, straszne i wielkie zarazem, wydarzenia, widzieli i pojmowali nie tylko z perspektywy „Pana” i „nauczyciela”, ale również sługi umywającego ich nogi.
Opowieść o umywaniu nóg jako wstępie do Pasji zamieścił tylko jeden ewangelista. Ten którego opowieść bywa nazywana „Ewangelią miłości”. Ten, który miał najwięcej czasu na przemyślenie tego, co spisał.
Są ludzie, którzy wiedzą, co to znaczy znaleźć się dobrowolnie na poziomie nóg innych i nie uchylać się od posługiwania. Są ludzie, którzy wiedzą, że taki akt często jest związany z cierpieniem, z przełamywaniem siebie. Są też ludzie, którzy wiedzą, że można innym zadawać cierpienie poniżając ich i wykorzystując. W której jestem grupie?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |