Minęło 340 lat. Wiele pokoleń narodziło się w niewoli i w niej umarło. Wielu zostało pochowanych w obcej, dalekiej ziemi. Wypatrywali wyzwolenia, ale nie wyszli. I oto jednego dnia – mówi Księga Wyjścia – wyszły wszystkie zastępy Pana z ziemi egipskiej. Wyszli bez przygotowań, nie mieli nawet czasu chleba upiec na drogę...
Nieważne, jak długo jesteś w niewoli. Jak głęboko się znajdujesz. Dla Boga nigdy nie jest za głęboko i nigdy nie jest za późno.
Jezus chodzi po Galilei, za nim idzie wielu, którzy doświadczyli uzdrowienia. Ale to jeszcze nie jest ten czas. Jeszcze nie są gotowi. Jeszcze mają milczeć. Patrzeć. Słuchać. Przeżyć klęskę i radość, by zrozumieć i w Jego imieniu położyć całą nadzieję. By w Nim mogli stać się wolnymi.
Wtedy zrozumieją, wstaną i pójdą na cały świat by głosić Tego, który trzciny zgniecionej nie złamie ani knota tlejącego nie dogasi, aż zwycięsko sąd przeprowadzi.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.