Być czegoś pozbawionym – czy nie drżymy przed tym, że jakieś okoliczności, własny brak doświadczenia, pochopne wybory czegoś nas pozbawią? Można przecież podpisać niekorzystną umowę kredytową, dziecku podpowiedzieć niewłaściwą szkołę, niepotrzebnie przejść/nie przejść na emeryturę – i już, pozamiatane. Pozbawiono nas: przychodu, profitów, przyszłości…
Czy istnieje ta dobra cząstka, którą zachowamy wraz z Marią – nawet jako ludzie spłacający raty, wahający się, niepozbawieni problemów? Czy wsłuchiwanie się w słowa Jezusa rzeczywiście zapewni to, co najlepsze, nam i naszym dzieciom?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.