Czytający i rozważający mniej lub bardziej regularnie czytania mszalne, zapytani o ich drogę stawania się chrześcijaninem bardziej, z pewnością nie ograniczą się do chrztu, bierzmowania, małżeństwa, corocznej spowiedzi i Komunii świętej. Będą w stanie wymienić etapy drogi duchowej, przezwyciężania słabości, rozwoju modlitwy, postępów w rozumieniu słowa Bożego, powiedzą o praktyce uczynków miłosierdzia, przebaczeniu. Nie ma w tym nic złego. Przeciwnie, świadczy o traktowaniu Ewangelii serio.
Ale święty Paweł prowadzi nas dalej. W tę strefę życia chrześcijańskiego, którą wolelibyśmy ominąć. Bardziej przez trudy, chłosty, niebezpieczeństwa, w głodzie i pragnieniu, w zimnie i nagości, w codziennej udręce. Ominąć można. Ale wówczas nigdy nie będziemy „bardziej”. Bo naszym powołaniem jest wziąć udział w trudach i przeciwnościach dla Ewangelii, w cierpieniach Jezusa, aby Jego życie objawiło się w naszym śmiertelnym ciele.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.