Nie mam wglądu w serce człowieka. To, co kryje się w jego sercu, w jego myślach, mogę poznać jedynie po tym, co i jak mówi, jak się zachowuje.
To samo mogę powiedzieć o sobie. Dopiero moje słowa i moje czyny mówią prawdę o tym, jak widzę Boga, świat, drugiego człowieka czy samego siebie.
Łatwo się pomylić i źle ocenić rzeczywistość. Trzeba w sobie mieć dużo cierpliwości, a tymczasem wszystko wokół namawia do pośpiechu.
Tymczasem wszystko ma swój czas. Dobro, które dam drugiemu człowiekowi, kiełkuje w jego sercu nawet wtedy, gdy na zewnątrz nic o tym nie świadczy. Tak samo zło, które mu uczynię.
Warto czynić dobro, mówić dobrze mimo wszystko – w ten sposób pomnażam dobro. Ale wymaga to ode mnie, by zaufać sile dobra, cichej, niedostrzegalnej, ale tak mocnej, że kruszącej nawet więzy śmierci.
„Z królestwem Bożym dzieje się tak, jak gdyby ktoś nasienie wrzucił w ziemię. Czy śpi, czy czuwa, we dnie i w nocy nasienie kiełkuje i rośnie, on sam nie wie jak” (Mk 4,26-27).
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.