Daje życie, obmywa, wyznacza nowy początek. Symbolika wody, także w Biblii i liturgii, jest przebogata. Warto ją czuć.
Z cyklu "Znaki wiary"
Woda. Coś tak oczywistego w naszej codzienności, że często bywa niezauważana. Jest, jasne, że jest. Jak mogłoby jej nie być? Bez niej nie ma życia. Przynajmniej takiego, jakie znamy. Choć chemicznie prosta, ma niezwykłe właściwości. Choćby tę, że największą gęstość wykazuje w temperaturze 4 stopni Celsjusza i maleje ona wraz z dalszym spadkiem temperatury. Co znaczenie ma choćby takie, że chroni jej zbiorniki przed całkowitym zamarzaniem. A więc chroni też wodne życie. Używa się też wody w chrześcijańskiej pobożności, także w liturgii. Przy udzielaniu sakramentu chrztu, przy sprawowaniu Eucharystii (jej kroplę dodaje się do wina, które ma stać się Krwią Chrystusa), do błogosławienia, do obmycia... W każdej z tych okoliczności ma nieco inną wymowę.
Woda to chyba najpierw życie. Jak w opowieści o stworzeniu człowieka z Księgi Rodzaju, gdzie woda nawadniała Eden tak obficie, że wypływając z niego dawała początek czterem innym rzekom. Idealne miejsce do wegetacji. Jak w wizji Ezechiela, gdzie woda wypływająca z rogu świątynnego ołtarza wylewa się na ziemie pustynne i sprawia, że wszystko się zieleni i kwitnie, a wpadając do gorzkich wód Morza Martwego uzdrawia je. Tak, woda daje roślinom możliwość wegetacji; bez niej, w czasach suszy, nic nie rośnie, a ludziom zagląda w oczy głód. Samo zresztą niezaspokojone pragnienie może sprawić, że człowiek wysycha i umiera. Bo woda to życie. Do tej symboliki wody odnosi się autor Psalmu pierwszego, gdy chwaląc człowieka pokładającego nadzieję w Bogu stwierdza, że „jest on jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą, które wydaje owoc w swoim czasie, a liście jego nie więdną: co uczyni, pomyślnie wypada”. A winnym Psalmie porównując tęsknotę za Bogiem do spragnionej łani. Przepięknie nawiązuje do tej prawdy Jezus w rozmowie z Samarytanką przy studni: „nie masz czerpaka, a studnia jest głęboka” – mówi kobieta, gdy Jezus wspomina o wodzie żywej. A On wyjaśnia, że jest nią Duch, który daje wierzącym w Niego (Jezusa) życie, a On sam jest tej wody, tego Ducha źródłem. Rozwinie jeszcze tę myśl później, gdy podczas Święta Namiotów będzie mówił o wodzie żywej.
I w tym świetle spojrzeć można na wody chrztu. One dają życie. Odradzają człowieka umarłego z powodu grzechów do życia nowego. Zanurzony w wodzie chrztu umiera razem z Chrystusem, by razem z Nim powstać z martwych i prowadzić nowe życie; życie, które przetrwa fizyczną śmierć, doprowadzi do zmartwychwstania i stanie się początkiem życia wiecznego. W Ewangeliach szczególnie wymownym tego znakiem jest scena, gdy z przebitego boku zabitego za nasze grzechy Jezusa wypływa krew (symbol Eucharystii) i woda – symbol chrztu właśnie. Ta śmierć dała nam życie, otworzyła nam źródło chrztu. Kto przychodzi do Zabitego i Zmartwychwstałego, otrzymuje dar wody żywej, Ducha Świętego.
Woda to też znak obmycia. Z wszystkiego co jest jakimś brudem. Obmycie, które niekoniecznie tylko obmywa z brudów, ale daje też uzdrowienie. Jak w historii Syryjczyka Naamana, który, wedle polecenia proroka, uleczył się z trądu zanurzywszy się w Jordanie. Jak w historii niewidomego od urodzenia, którego uzdrawiając Jezus nałożył na oczy błoto i polecił obmyć się w sadzawce Siloe. Podobnie rozumiemy sakrament chrztu: to sakrament obmycia z grzechów, także grzechu pierworodnego. Woda chrztu sprawia, że ubrudzony grzechem człowiek staje się czysty. I uzdrowiony z grzechów. W podobnym duchu używamy wody święconej: to nie olej, który ma zabezpieczyć przed wpływami złego Ducha, ale coś, co obmywa. Z tego wszystkiego, co czyniło nas brudnymi (oczywiście grzechy ciężkie wymagają przyjęcia sakramentu pokuty i pojednania). W podobnym duchu widzieć należy mszalny obrzęd obmycia palców kapłana po przygotowaniu darów. Tak, mogło to mieć dawniej wymiar praktyczny. Dziś jednak ma przede wszystkim charakter symbolu, a czyniąc ten gest kapłan modli się: „Obmyj mnie, Panie z winy mojej i oczyść mnie z grzechu mojego”. Owo podwójne znaczenie symbolu wody – życie i obmycie - sprawia, że o chrzcie powiedzieć można, że jest to „odradzająca kąpiel”, „odradzające obmycie”.
W jednym drobnym geście podczas Eucharystii kropla wody symbolizuje także człowieczeństwo - kiedy kapłan podczas przygotowania darów wlewa do kielicha wino i dodaje do niego kroplę wody. Znak ten bywa różnie odczytywany, między innymi jednak jako obecność w Chrystusie bóstwa (wino) i człowieczeństwa (woda).
Nieco inną symbolikę mają zarówno w Biblii jak i w liturgii wody – w liczbie mnogiej, czyli większe zbiorniki, rzeki. Zauważmy, że takie wody, zwłaszcza morza, bywają w Biblii symbolem zła (na przykład uciszając burzę na jeziorze Jezus używa słów, jakby ją egzorcyzmował, a w apokaliptycznej wizji Niebieskiego Jeruzalem, będącego znakiem Nowego Stworzenia, sformułowanie: „morza już nie ma” znaczy tyle, co „nie ma już zła”). W liturgii wykorzystywany jest jednak raczej inny wątek tradycji biblijnej: takie wody są cezurą rozdzielającą stare i nowe; przebycie ich oznacza jakiś nowy początek.
Tę symbolikę, skondensowaną, znajdujemy w modlitwie nad wodą śpiewanej w Wigilię Paschalną. Tak było z wodami potopu: jednych zatopiły, innych uratowały dając początek nowej ludzkości. Tak było podczas wyjścia Izraela z Egiptu: wody Morza Czerwonego dla Izraela stały się bramą ucieczki, dla tych, którzy ich ścigali, stały się grobem. Podobną symbolikę odnajdujemy w scenie wejścia Izraela do Ziemi Obiecanej. Przechodzą przez Jordan, który na krótki czas przestaje toczyć swe wody i tak rozpoczyna się nowy etap historii Izraela; już nie na pustyni, ale w krainie „opływającej w miód i mleko”. Do tej symboliki nawiązuje obrzęd chrztu przez zanurzenie. Do baptysterium wchodziło się z jednej strony, ale wychodziło na drugą. Bo chrzest to przecież nowy początek; stary człowiek umarł, utonął, na drugi brzeg przybywa nowy człowiek, odziany w białą szatę...
Zwyczajna woda. Do nas, przyzwyczajonych do wygód, jej symbolika może już nie przemawia tak jak do poprzednich pokoleń. Wystarczy jednak udać się na wędrówkę. I wszystkie wymiary tej symboliki wracają. Że woda to życie, uświadamiamy sobie, gdy wysuszeni już prawie na wiór nachylamy się strumieniem. Że woda to obmycie – gdy wieczorem spłukujemy z siebie pot i brud dnia. Że przekroczenie wód to jakiś nowy początek uświadamiamy sobie, gdy – rzadko już dziś – trzeba nam przejść przez rzeczny bród. A gdy trafi się w takiej podróży powódź, to i symbolika wód jako siedliska zła staje się znacznie mniej abstrakcyjna....
***
Jeśli czegoś i w tym tekście brakowało, dopisz sam...
Poprzednie odcinku cyklu znajdziesz po adresem: https://liturgia.wiara.pl/wyszukaj/tag/9208.ZNAKI
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |