Potrzebujemy nowych duszpasterzy, którzy są wyrazem nowej wspólnoty i jej wiary oraz są bogaci w dobre umiejętności apostolskie. Porzucanie praktyk religijnych rośnie, a w wielu przypadkach żyjemy już we wspólnotach, które muszą być ewangelizowane.
Zmienić formację
Seminaria przez wiele dziesięcioleci pełniły chwalebną funkcję i były kolebką wybranych duchowości. Kościół jest im winien szacunek i wdzięczność. Jednak kontekst, w którym obecnie działają, radykalnie się zmienił, a formacja odczuwa potrzebę pozostawania w bliskim kontakcie z ludem Bożym, dzieląc jego bóle i niepokoje, jego radość życia i satysfakcję z poczucia bycia godnym kustoszem stworzenia i uważnym na jego przeznaczenie i wszystkie jego stworzenia, przede wszystkim ludzkie. Otwartość na świat i jego wymagania nie jest możliwa bez solidnego przygotowania teologicznego i filozoficznego, mocno zakorzenionego w budowaniu człowieka, którego Kościół wciąż jest mistrzem.
Wybór powołania jest o wiele bardziej osobisty i mniej zależny od powietrza, którym oddychało się w rodzinie jako chłopiec. Rodzina, która kiedyś zabiegała o powołanie i towarzyszyła mu, w wielu przypadkach okazała się przeszkodą, a nawet jego zaprzeczeniem, pozostawiając młodego kandydata w samotności, także kulturowej i duchowej, tak jakby rodzina chciała chronić swoje dzieci w przekonaniu, że pójście za Jezusem nie gwarantuje już spełnionej i satysfakcjonującej egzystencji, przyjmując zamiast tego przeciwne zainteresowanie, w obliczu tak wielu porzuceń i skandali.
Z drugiej strony, w wielu innych przypadkach rodzina jest tak rozbita, że stanowi opustoszałe i wysoce problematyczne środowisko, w którym to młody człowiek musi bronić swoich wyborów i swojego projektu życia własnymi siłami.
Zmienił się sam sposób wchodzenia w kontakt z Kościołem, a wszystko to ma reperkusje w społecznej reprezentacji postaci prezbitera, w sposobie, w jaki przyszły prezbiter wyobraża sobie samego siebie. Kościół i nowy prezbiter często poznają się późno, w sposób osobisty i bez zaangażowania kontekstu kościelnego, tak jakby powołanie dotyczyło jedynie przestrzeni prywatnej, tak jakby był to wybór, a nie powołanie.
Koncepcja powołania wydaje się lepiej respektowana w kontekście ruchu kościelnego lub instytutu zakonnego, ale powody zarówno formacji, jak i własnego losu są przez nią uwarunkowane, a my znajdujemy się w obliczu kapłanów, którzy odpowiadają na konkretne role, na konkretne potrzeby, i zastanawiamy się, czy nie tracimy czegoś istotnego i uniwersalnego, takiego jak zdolność do niesienia Boga światu poprzez wcielanie Ewangelii w zmęczenie codziennego życia, pozostając przywiązanym do prezbiterium wspólnoty.
Uznanie kapłaństwa wspólnego dla wszystkich ochrzczonych obecne w Lumen gentium było wielką afirmacją zasad, ale z bardzo rozczarowującymi rezultatami w zakresie życia kościelnego i jego organizacji. Świadomość świeckich na temat ich powołania poprawiła się, ale spójność wewnętrznego życia Kościoła nie. Względna dewaluacja wartości wyświęconego kapłaństwa sprawiła, że jego koszty społeczne, takie jak celibat i oddanie własnego życia posłuszeństwu władzy i jej normom, wydają się szczególnie ciężkie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |