Potrzebujemy nowych duszpasterzy, którzy są wyrazem nowej wspólnoty i jej wiary oraz są bogaci w dobre umiejętności apostolskie. Porzucanie praktyk religijnych rośnie, a w wielu przypadkach żyjemy już we wspólnotach, które muszą być ewangelizowane.
Psyche i dusza
Pojawia się konfrontacja, wyjście z samotności i możliwość ponownego odwiedzenia w krytycznym sensie. Czasami przybycie przyjaciela jest bezużyteczne, ponieważ porzucenie pewnych zasad wiąże się z inną osobą, która wymaga jasności i spójności. Przydatne jest jedynie pocieszanie i doradzanie, aby nie tracić ducha i uporządkować sprawy.
Tak wielu pozostaje więźniami swojej nikczemnej maski i postępuje z rosnącą, patologiczną nonszalancją, aż do całkowitej utraty świadomości, w dysfunkcyjnej obronie, która pozwala im żyć z pozorną adaptacją do normalnego życia.
Musimy współczuć tym wszystkim, współczuć ich utracie nadziei i piekłu poczucia oddalenia od spojrzenia, miłosierdzia i oddechu Ojca.
Do nas wszystkich należy poszukiwanie zadośćuczynienia za tak wiele cierpienia i za wielu, którzy są w nie uwikłani. Zaskakujące jest to, że przez tak wiele lat oczywistych trudności nie podjęto żadnej znaczącej próby rozwiązania tego problemu w sposób publiczny, ani na poziomie instytucjonalnym, ani wspólnotowym. Nawet modlitwa wydawała się od tego odległa, podczas gdy problem przybrał tak makroskopijne rozmiary, że zasługuje na rok święty.
Czasami, w samotności, zdarza się również, że dochodzi do pomieszania psychiki i duszy i że każdy problem wraca do sfery kierownictwa duchowego, a wtedy interwencja specjalisty wymaga dodatkowej specyfikacji, diagnozy różnicowej, która dla niewprawnego oka wydaje się przesadą, ale która w codziennym doświadczeniu jest bardzo podstępna i powszechna. Miałem w terapii ludzi o kulturalnej i delikatnej duszy, którzy byli dla mnie źródłem zbudowania, których po prostu musiałem uspokoić, uznając ich stan jedynie za statut choroby, uwalniając ich od udręki zdrady ich powołania, tylko dlatego, że czuli się bardziej apatyczni w modlitwie i służbie, jak to zwykle dzieje się z tymi, którzy mają spadek nastroju lub rozpoznają natrętne myśli, jak w zaburzeniach obsesyjnych. W chorobie niektórzy nadal czują, że muszą odpowiedzieć na pytanie: „Rabbi, kto zgrzeszył, on czy jego rodzice...” (J 9, 1), zapominając o odpowiedzi, która została już wtedy udzielona, jakby mówiąc: „Nie wracajmy już do tego”.
W cierpieniu psychicznym i możliwości zmiany interweniuje wiele przyczyn, ponieważ dotyczy to całej osoby, a czasami tracimy czas na logikę przyczynową, która naiwnie myśli, że choroba jest końcowym rezultatem liniowej serii wydarzeń, podczas gdy musimy uznać, że wpływa na nią wkład wielu procesów, które dotykają osoby dogłębnie.
To, co obserwuję w wielu sytuacjach, to brak odpowiedniego języka do wyrażania trudności, a ciało wydaje się być dobrym skrótem do komunikowania rzeczy, które są złe i których często nie jesteśmy nawet świadomi. Czasami po prostu chcemy, aby ktoś się nami zaopiekował, ponieważ jesteśmy zmęczeni tłumieniem naszych odkładanych potrzeb po raz kolejny, przedkładaniem służby innym nad nasze osobiste potrzeby.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |