Najpierw krzyk niewidomego. „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną". Potem Jezusowe „zawołajcie go”. A gdy zerwawszy się zrzucił z siebie płaszcz i usłyszał pytanie „co chcesz, abym ci uczynił?” z jego ust padła ta zawierająca w sobie cały ból istnienia prośba: „Rabbuni, żebym przejrzał”. Wtedy chyba nie tylko otworzyły się oczy jego ciała, lecz także duszy. Bo postanowił pójść za Jezusem. Pójść za Nim drogą.
Gdzie? Z Jerycha do Jerozolimy nie jest daleko. Dzień, dwa drogi? Tam uzdrowiony Bartymeusz zobaczył, dokąd naprawdę zmierza Jezus. Ku odrzuceniu. Ku sponiewieraniu. Na krzyż. Czy poszedł dalej tą Jego drogą?
Jestem dumny ze swojego chrześcijaństwa. Mówię, że wierniej lub czasem mniej, ale jednak idę za Jezusem Jego drogą. Jest przecież tak cudownie, gdy dzieją się cuda, a wszyscy wokół wołają Hosanna. Gdy przychodzi niezrozumienie, kpiny i wytykanie palcami… gdy przychodzi być wiernym ideałom Ewangelii, choć chciałoby się wrogom odpłacić pięknym za nadobne… wtedy tak prosto już nie jest.
Jezu, pomagaj mi iść Twoją drogą. Ty wiesz, że nie jest prosto być wiernym Twoim ideałom. W świecie rzadko gra się wedle Twoich reguł. Nawet jeśli taką postawę się deklaruje. Daj odwagę, bym chciał być inny.
Przeczytaj komentarze | 2 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.