Czytam w Ewangelii na dziś: "Jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje".
Zaprzeć się samego siebie? Nie we wszystkim. To chyba po prostu powiedzieć „nie” egoistycznej części mojego „ja”. Wziąć krzyż? Niekoniecznie o cierpienie chodzi, ale o wierne posłuszeństwo Bogu z całą pewnością. Naśladować Jezusa? Ano w tej wierności Bogu aż po kres życia. Wbrew wszystkim pojawiającym się na tej drodze trudnościom. Bo tylko tak zachowam swoje życie na życie wieczne.
W chrześcijaństwie nie chodzi o to, ile godzin spędzam na modlitwie czy pobożnej lekturze czy jak głośno i ekstatycznie uwielbiam. Bardziej o to, jakim jestem człowiekiem. Czy idąc za Jezusem niosę krzyż, czy go już porzuciłem...
Ktoś kiedyś powiedział, że na końcu ludzkiej drogi jest przepaść. I nasze krzyże będą tą kładką, przez którą uda nam się ją pokonać i wejść do wieczności.
Dodaj swój komentarz »