Komentarze biblijne i liturgiczne, propozycje śpiewów, homilie, Biblijne konteksty i inne.
więcej »Co miał na myśli Jezus, stawiając dziecko za wzór? Czyżby chodziło o to, co tak bardzo lubimy, czyli idealizowanie czasu wcale nieidealnego? Bo choć mówimy o naszych pociechach: mój aniołek, łudząc się, że sami nimi byliśmy, prawda jest inna.
Dziecko, owszem, potrafi kochać, ale bywa też szantażującym egoistą. Ufa, ale nie wszystkim. Jest podatne na zranienia same raniąc niekiedy niemiłosiernie. Czułe i wrażliwe szybko, zwłaszcza w gronie rówieśników, zmienia się w agresora. Równie łatwo dzieli się z innymi i wszystko im zabiera…
Dlaczego zatem dziecko…?
Ono doskonale czuje swoją zależność, traktując ją jako coś naturalnego. Od matki, ojca, najbliższych, otoczenia. Także od Boga, choć Jego obraz nie zawsze ma ukształtowany poprawnie. Czyli ma w sobie coś, czego my, dorośli, nie cenimy. Przeciwnie. Za wszelką cenę chcemy być niezależni od kogokolwiek. Także od Boga. Dlatego z takim trudem przychodzi nam nazwanie grzechu po imieniu i odstąpienie od niego. Jeszcze trudniej jest nam wyznać za Apostołem: z łaski Bożej jestem tym, kim jestem.
Dodaj swój komentarz »