Nie ma modlitw niewysłuchanych. A jednak nie otrzymuję tego, o co proszę. Nie otrzymuję zdrowia, pracy, miłości, rzeczy dobrych, pomagających nierzadko pełnić wolę Ojca i pracować na rzecz królestwa Bożego.
Problemem jest to, że stawiam znak równości pomiędzy wysłuchaniem modlitwy, a spełnieniem mojej prośby. Pan zaprasza mnie dzisiaj, bym odmieniła swój sposób myślenia.
Bóg zawsze mnie słucha i spełnia to, o co Go proszę, ale nie zawsze wtedy i w taki sposób, jak ja to sobie wyobrażam. Nieustannie więc muszę uczyć się tego, że w relacji z Ojcem chodzi jedynie o zaufanie i miłość. Jeżeli prawdziwie wierzę, że On jest moim Ojcem, zawsze troszczącym się o mnie, zawsze czuwającym nade mną i pochylającym się z troską nad moim życiem, to nie może być we mnie pretensji, że nie otrzymuję dobra, o które Go proszę.
W takich sytuacjach warto przyjrzeć się owocom modlitwy. Czy spotkanie z Ojcem na intymnej, czułej rozmowie sprawia, że w moim patrzeniu na siebie, na innych, na świat jest coraz więcej mądrości? Coraz więcej czystości, skłonności do zgody, ustępliwości, posłuszeństwa, miłosierdzia i dobrych owoców, wolności od względów ludzkich i obłudy? Czy we mnie i wokół mnie jest coraz więcej pokoju?
Bo jeżeli nie, to rację ma św. Jakub, gdy mówi, że w mojej relacji z Ojcem jest wiele interesowności, a Bóg potrzebny jest mi jedynie do zaspokojenia żądz, czyli nieuporządkowanych pragnień, niezgodnych z Jego wolą.
Trudno jest zmienić swoje myślenie, upodabniać się do Ojca. Nie chcę być „ostatnią ze wszystkich i sługą wszystkich” - jak Jezus, Jego Syn. Nie chcę stać się jak dziecko, którego największą radością nie jest to, co od Ojca dostanie, ale to, że Ojciec po prostu jest.
A ja przeważnie jestem dzieckiem krnąbrnym i egoistycznym, zazdroszczącym i kłótliwym, stawiającym na pierwszym miejscu siebie, a nie Ojca.
Duchu Święty, Boże, stwórz we mnie serce nowe, serce czyste i radosne, serce dziecka całkowicie ufającego Ojcu!
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.