Barnaba.... Nie wiem jakim był człowiekiem. Ale tak, jak go odrysował w Dziejach Apostolskich święty Łukasz, niezwykle prawym i szlachetnym. Gdy w Antiochii zobaczył działanie Bożej łaski „ucieszył się i zachęcał, aby całym sercem wytrwali przy Panu”. Ucieszył się. Nie powiedział, że wszystko co tej pory tu zrobiono jest do bani i trzeba zacząć od nowa. Albo przynajmniej przeprowadzić gruntowne porządki.
A potem? Potem odszukał w Tarsie Pawła. Tego, który – jak mogło się wydawać – odstawiono na boczny tor. Paweł nie był Apostołem, nie należał do grona pierwszych uczniów. Był w tym czasie nikim. Ot, nawrócony dawny prześladowca. Ale Barnaba nie zważał na pozycje i godności. Kiedy uznał, że Paweł przyda się młodemu Kościołowi w Antiochii, chętnie sięgnął po jego talenty....
Tak, pamiętam, potem z Pawłem się pokłócił. O Marka, który w pewnym momencie ich wyprawy wystraszył się czekających ich niebezpieczeństw. Znów wykazał się wielkodusznością. I znów się opłaciło. Marek napisał pierwszą Ewangelię...
Ucz mnie, święty Barnabo, ucz. Ucz jak nie ulegając ambicjom zawsze stawiać na pierwszym miejscu dobro Kościoła i Ewangelii...
Modlitwa
Dziękuję Ci Boże, za świętego Barnabę. Za jego dobrze poukładaną hierarchię wartości, pokorę, otwartość na bliźnich i umiejętność wyciągania ich z dalszych szeregów do pierwszego. Nie bardzo jeszcze wiem jak konkretnie, ale chciałbym być taki jak on...
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.