Wszystkim, którzy przeżywają bóle i uczą się mówić o swoich cierpieniach...
Matko Bolesna, przypomniałem sobie Twoje poszukiwanie w Betlejem. Tam nie było miejsca dla Ciebie i dla Jezusa, który dopiero miał się narodzić. Tu w Jerozolimie sytuacja się powtarza: nie masz przygotowanego miejsca, by godnie złożyć martwe ciało Syna. Ból przenika Cię do głębi, bo chyba trzeba będzie zostawić Jezusa wśród niewiernych, u podnóżka skazańców, którzy jeszcze pozostali na krzyżach w mękach agonii. Nie znajdujesz słów, które w modlitwie skargi wylałyby cały Twój ból przed Bogiem. Pozostaje tylko ciche i prawdziwe wspomnienie proroka:
„Po udręce i sądzie został usunięty,
a kto się przejmuje Jego losem?
Tak! Zgładzono Go z krainy żyjących;
za grzechy mego ludu został zbity na śmierć.
Grób Mu wyznaczono między bezbożnymi,
i w śmierci swej był na równi z bogaczem,
chociaż nikomu nie wyrządził krzywdy
i w Jego ustach kłamstwo nie postało”. (Iz 53,8-9)
Podchodzę nieśmiało, bo znam ból żałoby i trud uczestniczenia w pogrzebie. Łzy znów płyną same i bardzo ważny jest wtedy każdy gest życzliwości: uśmiech, wyciągnięta dłoń, przytrzymane ramię, zapewnienie, że ktoś współczuje, że chciałby pomóc… i Twój ból zostaje przerwany , gdy słyszysz dobry, ciepły głos sprawiedliwego człowieka. Tym razem jest to Józef z Arymatei, który przyniósł nowe płótna i wskazuje Ci nowe miejsce dla Syna- grób w skale, który miał być wypełnieniem słów Izajasza:
„Owego dnia to się stanie:
Korzeń Jessego stać będzie
na znak dla narodów.
Do niego ludy przyjdą po radę,
i sławne będzie miejsce jego spoczynku”. ( Iz 11,10)
Nie wiem, gdzie będzie moje miejsce.. mój grób. Myślę o tym rzadko, najbardziej w obliczu śmierci bliskich i znanych mi osób. Wiesz Maryjo co napełnia mnie bólem? Myśl, ze słowa „ Świętej Pamięci” na moim grobie mogły by być kłamstwem! To bardzo bolesne, gdy inni chcą o nas zapomnieć ze wszystkich sił, albo wspomnienie o nas rozrywa w nich dopiero co zabliźnione rany nienawiści, wrogości i niepokoju…!
Maryjo proszę, nie płacz tak bardzo, widzisz, że ja też się zmieniłem i nie przychodzę już tylko po pocieszenie i z prośbą, byś mi łzy otarła. Przy Tobie umacnia się moja wiara, że On jest naszym Zmartwychwstaniem i Życiem, a nad grobem nie można spędzić całego życia. Twoja miłość okazała się silniejsza niż śmierć; nie pozwoliłaś w sobie umrzeć nadziei. W bólu Matki cierpiałaś także z tymi, którzy na siłę chcą zachować swoje życie tu na ziemi. Oni gromadzą wszelkie dobra, zabiegając o nie i martwiąc się o ich brak lub zniszczenie. Naucz mnie Maryjo, bym tak jak Ty „tracił swe życie z powodu Jezusa i Ewangelii” (Mk 8,35) i stał się uczestnikiem skarbów duchowych, którym nie zagraża ani mól, ani rdza (Mt 6,20).
Pragnę do Ciebie przyprowadzić tych, którzy nieutuleni w żałobie, nie potrafią pogodzić się z odejściem bliskich i stale płaczą nad ich mogiłami. Spojrzyj swym bolesnym, ale dojrzale Matczynym wzrokiem także i na takich, co omijają cmentarze, szukając wciąż wymówek, ze to jeszcze odległa przyszłość lub przeszłość niewarta zatrzymania. Może dojrzysz i takich, którzy zatracili w sobie poczucie szacunku dla nekrofilii, afiszują swoja agresję przez dewastowanie krzyży i nagrobków.
Zamknij nas wszystkich, przeżywających siedmiorakie boleści, nieludzkie cierpienia w Twoim Matczynym Bólu i naucz modlitwy płynącej z serca przebitego mieczem. Matko, stoisz u wejścia do Grobu Syna, jak drogowskaz mówiący : „Czemu szukacie żyjącego wśród umarłych? Nie ma go tu – Zmartwychwstał!” (Łk 24,5-6).
Dziękuję Ci Maryjo, ze jesteś i kroczysz ze mną droga moich ludzkich zranień, kłopotów, cierpień i frasunków. Z Tobą jest lżej, a miecz, ucieczki, poszukiwania, krzyż i grób już nie są już takie straszne i maja sens na drodze wzrastania w wierze i miłości.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |