Chcę dla was jak najlepiej, ale... Tak można by nazwać lakoniczną opowieść dzisiejszej Ewangelii o tym co działo się wokół Jezusa. Ludzie cisnęli się do Niego, bo oczekiwali cudu. Chcieli go dotknąć bo widzieli uzdrowionych i tych, z których wychodziły złe duchy. Nie dziwi, że wielu chciało doświadczyć podobnej łaski. Ale istnieje pewna granica, poza którą robi się już tylko bałagan i zagrożone jest nawet życie uzdrowiciela. Stąd ta czekająca w pogotowiu łódka, by w razie potrzeby zabrać Jezusa na wodę. Tam entuzjazm tłumu już Mu nie zagrażał...
Dziś bywa podobnie. Miejmy wyrozumiałość dla tych, którzy obawiając się nie tylko złoczyńców, ale i ludzkiego entuzjazmu, chowają się za sekretarzy, płoty czy nawet ochroniarzy i pancerne szyby. Ale pamiętajmy też, że ważniejsze niż ten entuzjazm jest, by słuchać. Dotyk... Ha, w najlepszym wypadku uzdrowi ciało. Głoszone Boże słowo może uzdrowić serca.