Świadomość, że wszystko, co dobre, piękne, pożyteczne, mądre, radosne i sycące, otrzymałam od Pana sprawia, że łatwiej jest właściwą miarę przyłożyć do swoich osiągnięć, do cudzych pochwał. Łatwiej wejść w dziękczynienie Panu za Jego dobroć i miłość.
Ale prawdą jest, że w swoim życiu otrzymuję też to, co brzydkie, niedobre, szkodliwe, głupie, smutne i złe. Pan dopuszcza, bym to otrzymała, czasem jest to Jego trudny dar, więc na pewno jest w tym jakiś sens.
Paradoksalnie świadomość, że i to otrzymuję z Jego ręki, pomaga mi żyć w dziękczynieniu także wtedy, gdy – patrząc po ludzku – nie bardzo jest za co dziękować.
Wiara pomaga przyjąć, że to, co mnie spotyka, jest po coś, jest w jakimś celu.
Nadzieja podtrzymuje w moim sercu obraz dobrego, kochającego, troskliwego, czułego Boga Ojca.
Miłość daje siłę, by nie narzekać, by cierpliwie czekać, aż On usłyszy moje wołanie i przyjdzie mi z pomocą. Pan jest przecież blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze.
A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata» (Mt 28,20b).
Czytania mszalne rozważa Elżbieta Krzewińska
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.