Nie wiem, czy panny mądre potrafiły czytać i pisać, lubiły poezję, giętkie w języku wznosiły się na wyżyny Pieśni nad Pieśniami. Może były zwykłymi wiejskimi gospodyniami, takimi co zawsze trzymają coś w zanadrzu na czarną godzinę. Troskliwe i zapobiegliwe na wszelki wypadek zabrały zapas oliwy. Mądrość rzadko bywa błyskotliwa. Najczęściej wyraża się właśnie w trosce, współczuciu, umiejętności czekania. W tym wszystkim, co często bywa nazywane głupstwem.
Pamiętasz jak krzywiłeś nosem, słysząc kolejne kazanie? Że język za prosty, brak metafor i wielkiej teologii, za bardzo pod publiczkę i granie na emocjach. Też pamiętam. Ale nie wiesz co było po… Gdy ustawiła się kolejka do konfesjonału.
Na Kalwarii nie było wielkiej teologii, patosu, poezji, porywającej przemowy. Był oszpecony i wyniszczony cierpieniem ludzki szkielet, ostatnim tchnieniem wypowiadający kilka prostych słów. Tak właśnie objawiła się miłość Boga do człowieka.
Ilu wtedy pojęło? Kilka niewiast, zamiast słów, pożegnań i oskarżeń, trzymających w zanadrzu flakoniki z olejem. By znieważonemu człowieczeństwu przywrócić choć odrobinę godności. O resztę zatroszczył się Ojciec.
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.