Kapłańska Droga Krzyżowa 2022.
Stacja VI: Kim jestem dla ciebie? Weronika ociera twarz Jezusowi
„Zaledwie ich minęłam, znalazłam umiłowanego mej duszy, pochwyciłam go i nie puszczę” (Pnp 2,4)
Panie Jezu, kiedy byłem dzieckiem lubiłem patrzeć w Twoje oblicze w mojej rodzinnej parafii św. Małgorzaty w Nowym Sączu. Twoja twarz z rysami Błogosławieństw promieniuje nieskazitelnym pięknem, radością i pokojem. Kiedy zatapiam się w Twoim spojrzeniu, serce zaczyna tętnić miłością, która uspakaja strach, bezsilność i niechęć. I pokazuje, że bezsilność jest źródłem wiary! A potem to samo oblicze w Błoniu, w domu seminaryjnym... I znów to spojrzenie... „Było to około godziny dziesiątej”... (por. J 1,39).
Panie, Twoje oblicze jest tak bardzo oszpecone. Twoja krzyżowa droga, każdy krok, każde spojrzenie ma na imię miłość. Życie ma formę krzyżowej drogi. Pragnę ocierać Twoją twarz chustą mojej kruchej miłości, która trwa. W życiu kapłańskim fundamentem jest Eucharystia, która uobecnia chwalebną Mękę, Śmierć i Zmartwychwstanie Twoje! Dla iluż ludzi ten Sakrament Sakramentów stanowi – już nie otarcie twarzy, na której widnieje ciężar życia, ale doświadczenie, że JESTEŚ z nami. O jakże pragniemy, aby dziękczynieniem po Eucharystii była nasza codzienność. Chrześcijanin żyje inaczej niż poganin. A cóż dopiero kleryk, kapłan...
Żyjemy w świecie, gdzie Twoje poranione oblicze nie robi już większego wrażenia. Coraz więcej ludzi o „bezczelnych twarzach i zatwardziałych sercach” (Ez 2,4) poniewiera innymi. Człowiek się nie liczy, liczy się pieniądz. „Nie tak będzie między wami” (por. Mk 10,43a). Panie, idę ocierać Twoją twarz w opuszczonych i znieważanych. Jeśli jeszcze nie mam chusty miłości w dłoni to jest moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami...
Stacja VII: Kim jestem dla ciebie? Drugi upadek pod krzyżem
„Drzewo figowe wydało zawiązki owoców i winne krzewy kwitnące już pachną. Powstań przyjaciółko ma, piękna ma i pójdź” (Pnp 2,13)
Znów jesteś blisko ziemi... Twoje ciało upadło z wyczerpania. Fizyczna słabość zmieszana z drwinami, kpinami i zniewagami. Jakże wielki to ból. Ale Twoje serce bije taką samą miłością! Ona jest nieodwołalna, nawet w takiej chwili, kiedy inni uważają Cię za przestępcę. Miłość nie kieruje się dennymi opiniami ludzi z niczego niezadowolonych, nie kieruje się opiniami i osądami frustratów i faryzeuszy. Rytm Twojego, bijącego serca powoduje, że widzę wyraźniej jaka jest cena mojego zbawienia. Proszę Cię czasami o dar łez..., szczególnie, gdy jak Jan kładę głowę na Twojej piersi (por. J 13,25), sercu..., Krzyżu...
Żyjemy w świecie, gdzie Prawda się już nie liczy. Nie liczy się miłość. Nie liczy się człowiek. „Chcąc usunąć [ze świata] Boga, usunięto człowieka” (kard. J. Ratzinger). Ale – aż strach powiedzieć – jesteś także eliminowany ze swego Kościoła! Upadasz Panie również przez haniebne czyny ludzi Kościoła. O jakże wielki to ból! Wybacz grzechy naszych współbraci, którzy znieważają Twoje oblicze i nie dopuść byśmy Ciebie kiedykolwiek zawiedli. Jedynie świętość jest właściwą drogą kapłana. Jeśli nie podejmuję wyrzeczeń, rezygnacji z siebie to jest moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...
Któryś za nas cierpiał rany, Jezu Chryste zmiłuj się nad nami...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |