„Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam?”
Rz 8,31b.
Doświadczając odrzucenia i fałszywych oskarżeń, zwłaszcza, gdy są skutkiem stawania w obronie prawdy, bądź też opowiedzenia się po stronie Boga, skupiam się na poczuciu własnej krzywdy i rzadko odnoszę te wydarzenia do Boga. Mimo, iż wiem, że Bóg jest ze mną, niełatwo mi z pokorą reagować na kłamliwe posądzenia.
Czego w takiej chwili ode mnie oczekuje Pan Bóg? Czy mam ten stan zaakceptować, czy też powinnam bronić swojej godności, dobrego imienia? Właściwie nie stawiam takich pytań Bogu. Raczej buntuję się i staram się sama dochodzić swoich racji. A bunt rodzi zło, podpowiada grzeszne, pełne złych uczuć i emocji postępowanie, rodzi agresję. Nie umiem wtedy oddawać się w ręce Boga, gdyż trudno mi ufać, że z tego cierpienia, z tej niesprawiedliwości, On wyprowadzi większe dobro, zrodzi więcej łask. Mnie może uświęcić, a przeciwników nawrócić. Ten brak ufności prowadzi również do innej postawy. Z lęku przed niezrozumieniem i odrzuceniem, człowiek może stchórzyć i nie stanąć po stronie Boga. I zamilknie, gdy trzeba będzie zabrać głos w Jego obronie.
Przeczytaj komentarze | 1 | Wszystkie komentarze »
Ostatnie komentarze:
wszystkie komentarze >
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.