Rozproszenie i prześladowanie. Dla wielu zagrożenie dla Kościoła, głoszącego Ewangelię. Tymczasem od początku były motorem rozwoju. Do tego stopnia, że w drugim wieku pewien wierzący chrześcijanin napisał: semen est sanquis christianorum – krew męczenników jest nasieniem chrześcijan. Rozumiał to będący świadkiem męczeństwa Szczepana Filip. Rozumiały następne pokolenia. Aż po dzień dzisiejszy.
Konfrontacja może doprowadzić do zamknięcia w oblężonej twierdzy. Może także, i powinna, być okazją, by swoją wiarę pogłębić i wzmocnić. Tak, by w każdych okolicznościach być świadkiem nadziei, która jest w nas. Będzie to możliwe wówczas, gdy chrześcijaństwo przestanie być tylko i wyłącznie systemem mniej czy bardziej zrozumiałych nakazów i zakazów, i stanie się kroczeniem za pełnym mocy Zmartwychwstałym Panem. Gdy motorem, siłą, motywacją będzie uległość Ojcu, pragnącemu, by „każdy, kto wierzy w Syna i wierzy w Niego, miał życie wieczne”.
Filip w Samarii niczego nie nakazywał. On ukazywał, słowem i przez znaki, że Chrystus żyje i zbawia. Nie chcąc nikogo stracić, ale wszystkich pozyskać. Dla wieczności. Być może tego samego oczekuje od nas świat i Jezus.