Wielu widzi tu tylko wyrzut, znak zapytania: gdzie jest twój skarb?! Tak jakbyśmy wciąż byli egzaminowani, wystawiani na próbę (przez Boga, życie, samych siebie?). Umiemy wołać tylko: „Spisek, spisek!” – a oto tutaj przecież przywrócony zostaje pierwotny porządek, ład. Nie wiemy, że w ukryciu, w cieniu świątyni rośnie to, co drogocenne, życiodajne, dające nadzieję.
Dlatego zapomnieć trzeba choć na chwilę o sobie, o własnym stawianiu spraw, o rozumowaniu, które zaciąga nas w logiczne zagadki, o emocjach podpowiadających podejrzliwość. Pamiętać, że rządzi światem Bóg, nie my. Zapomnieć o ciemności, wpatrywać się w światło.