Przyszedł Jan Chrzciciel: nie jadł chleba i nie pił wina; a wy mówicie: „Zły duch go opętał”. Przyszedł Syn Człowieczy: je i pije; a wy mówicie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników”.
I tak źle, i tak niedobrze. Tu za ostro, tu za łagodnie. Tu zbyt ascetycznie, tu za wiele swobody. Powinno być inaczej. Lepiej. To znaczy...? I tu zwykle zapada cisza, albo pada wiele nic-nie-wnoszących słów. Łatwo jest krytykować, trudniej wybierać drogę.
Pozornie mogłoby się wydawać, że wyjście jest proste: wystarczy wybrać drogę środka. Ale to nie jest Boże rozwiązanie. Bóg posłał Jana, który z Jego woli nie jadł chleba i nie pił wina. I posłał swojego Syna, którego potępiano, uznając za przyjaciela celników i grzeszników. Obie opcje są Boże. Co decyduje?
Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. - pisze św. Paweł - Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecinne.
Jak dzieci na rynku, przymawiające jedne drugim, zachowują się ci, o których mówi Jezus. Paweł stał się mężem: pojął, że kluczem jest miłość. Bez niej nic nie ma wartości. Surowa, gdy to konieczne, miłosierna, gdy potrzeba miłosierdzia. Nigdy nie myli sytuacji.
A że dzieciom patrzącym z boku dzieciom wydaje się niezrozumiała?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.