A Herod mówił: «Jana kazałem ściąć. Któż więc jest ten, o którym takie rzeczy słyszę?» I starał się Go zobaczyć.
To tak jak z korzystaniem z internetu. Dla zdobycia wiedzy, zaspokojenia ciekawości, rozerwania się... Z wielu powodów ludzie włączają komputer. Nie ma się co dziwić, że filmiki ze śmiesznymi zwierzętami czy plotki cieszą się większa popularnością niż poważne analizy czy komentarze do Bożego Słowa. Tak po prostu jest.
Z różnych powodów można też chcieć zobaczyć Jezusa. Niekoniecznie po to, by przejąć się Jego Ewangelią. Można, jak Herod, z czystej ciekawości. Zobaczyć, ocenić negatywnie – pozytywna ocena nie wchodzi w rachubę, bo wymagałaby zmiany życia - i pójść dalej.
Jeśli czytam te słowa to pewnie należę do tych, którzy też chcą Jezusa zobaczyć. I pewnie nawet próbuję traktować Ewangelię jak najbardziej na serio, według niej oceniać, według niej wartościować. Pytanie tylko czy samo zobaczenie nie zastępuje mi już autentycznych prób kształtowania według nauki Jezusa swojego życia. Może czytam tylko po to, by ocenić, jak napisane?
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.