Wy jesteście solą ziemi. Wy jesteście światłem świata.
Wielkie słowa. I mały, bardzo mały człowiek. Świadomy swojej słabości i grzeszności. Świadomy, że w skali dzieła, które mu powierzono, jest nikim. Że do niego nie dorasta. Że chciałby uciec, bo zwyczajnie nie potrafi... Ale właśnie jemu Bóg to zadanie powierzył. Jego postawił w tym miejscu.
Stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem. A mowa moja i moje głoszenie nauki nie miały nic z uwodzących przekonywaniem słów mądrości - napisał św. Paweł. Tak, to prawda. I słabość, i bojaźń, i drżenie. Jeśli tego brakuje to może być znak, że zaczynamy głosić nie moc Bożą, ale uwodzić ludzką mądrością. I że całe nasze dzieło na nic się nie zda, jedynie na wyrzucenie i podeptanie przez ludzi.
Mamy być światłem. Ale przecież w nas samych jest ciemność. Ciemność bólu, ran i popełnionego zła. Ciemność niedowierzania i gasnącej nadziei. Idziemy przez ciemność. Czy jest na nią sposób? Jest.
Jeśli u siebie usuniesz jarzmo, przestaniesz grozić palcem i mówić przewrotnie, jeśli podasz twój chleb zgłodniałemu i nakarmisz duszę przygnębioną, wówczas twe światło zabłyśnie w ciemnościach, a twoja ciemność stanie się południem.
Idź. Rozjaśniaj czyjeś ciemności. Przynoś nadzieję. To jedyna droga. Po ludzku absurdalna? Tak. Ale mądrość Boża często po ludzku wydaje się głupstwem...
Wszystkie komentarze »
Uwaga! Dyskusja została zamknięta.